Sloneczniki

Córka Gangesu - Asha Miro

Córka Gangesu - Asha Miro

29-07-2016


Czytam nie po kolei. Wcześniej już przeczytałam "Dwie strony księżyca", w których autorka Asha Miro, Induska adoptowana i wychowana w Hiszpanii,



 poznawszy uprzednio jako dorosła już osoba Indie, wraca do nich w poszukiwaniu swojej indyjskiej rodziny.  Podobnie jak Saroo Brierley w "Daleko od domu".
"Córka Gangesu" opowiada o tym, jak Asha Miro, która opuściła bombajski sierociniec mając pięć lat, od 1974 roku wychowywana w Barcelonie,



 21 lat później już jako dwudziestosiedmioletnia dziewczyna wróciła do Indii, "by pogodzić się z przeszłością". Na 93 stronach autorka przedstawia nam swoją historię na dwóch płaszczyznach czasowych. Widzimy Indie 1995 roku, do których przyjeżdża do Bombaju



 i do rodzinnego miasta Nasik.



Jako wolontariuszka do pomocy w szkole,  w przytułku dla samotnych kobiet i  w budowaniu zbiorników na wodę zbieraną w czas monsunu.   W poszukiwaniu Indii, miejsca swoich narodzin w czas monsunu. I dzięki pisanemu w 1974 roku dziennikowi jej hiszpańskiej mamy poznajemy trud i piękno oswajania adoptowanej dziewczynki. Książkę - poświęconą zarówno rodzicom, którzy dali życie, jak i tym, którzy wychowali - ilustrują zdjęcia rodzinne i fotografie z pobytu w Indiach. A na nich pięcio i dwudziestosiedmioletnia Asha, której imię w hindi znaczy nadzieja i pragnienie.

Jej spotkanie z Indiami zaczyna się od słowa ojca Jordi, który wolontariuszom tłumaczy, "Zobaczymy ból ale nie zgorzknienie".



 Jego słowa pomagają im "odnaleźć harmonię we wszystkim - w każdej osobie, w każdym geście. Przede wszystkim precz z zegarkiem. Wszyscy musimy się przestawić".
Autorka pisze: "Dla mnie to kolejne wyzwanie: widzieć Indie takimi, jakimi są, odrzucając absurdalne uprzedzenia i starając się nie zauważać przyziemnych przeszkód: smrodu, upału", rażących ją szczurów, kruków, zbyt ostrego jedzenia, błota po deszczach monsunowych.
Mimo odrzucającego tytułu historia ujmuje szczerością. Wdzięczna jestem autorce za podjętą tematykę adopcji, oswajania cudzego dziecka i poszukiwania swoich biologicznych korzeni. Ponadto z ciekawością znajduję w książce miejsca  bliskie mi z podróży po Bombaju/Mumbaju - wyspę Elefantę, odniesienia do Gandhiego, wrażenia z przeżytego  przeze mnie (także w Bombaju) Święta Niepodległości. To, co autorka pisze o położonym nad rzeką Godawari mieście Nasik - jednym ze świętych miast Indii, miejsca pielgrzymek hindusów, miasta, które zgodnie z legendą powstało tam, gdzie podczas walki demonów z Wisznu o nektar nieśmiertelności, kilka jego kropli spadło na ziemię. W Nasik, Allahabadzie, Hardwarze i Ujjain. Stąd w tych miejscach co trzy lata odprawia się święto dzbana (Mela Kumbha).



Autorka nie uczestniczy w nim, niemniej udaje jej się przeżyć dziękczynne święto pola, podczas którego mieszkańcy przyozdabiając krowy okazują im wdzięczność za ich pomoc w polu.



Książkę otwierają i zamykają rozdziały zatytułowane - "Powrót do Indii" i "Powrót z Indii". W pozostałych np.
- Gdzie wyśpi się pięciu, wyśpi się i dziesięciu
i
- Jestem inna
widać poznawane przez Ashę Miro Indie i ją samą.
Historia prosta i prawdziwa, jednych wzruszy swą prostotą, docenianiem wartości rodziny i miłości,  innych może rozdrażni pewnym sentymentalizmem, powierzchownością i idealizowaniem relacji.