Sloneczniki

Bombon. Historia pewnej przyjaźni (Argentyna - 2004)

Bombon. Historia pewnej przyjaźni (Argentyna - 2004)

30-12-2012
- psy: największa mniejszość USA
Reżyseria:Carlos Sorin ( "El gato desaparece", "Historias minimas", "La pelicula del rey")
Scenariusz: Carlos Sorin, Salvador Roselli
Muzyka: Nicolas Sorin (syn Carlosa, reżysera filmu
Zdjęcia:Hugo Colace
Nagrody: 2 nagrody (za reżyserię, za film w San Sebastian nagr. FIBRESCI), 8 nominacji (za zdjęcia, za reżyserię, za muzykę, za debiuty aktorskie - Juan Villegas, Pascual Condito, za film nominacja do Złotej Muszli w San Sebastian)
Produkcja: Argentyna
Gatunek: dramat
Język: hiszpański
Premiera: 2004
Ocena: IMDb 7/10




Pięćdziesięciodwuletni Juan Villegas (Juan Villegas) po dwudziestu latach spędzonych na stacji benzynowej nagle traci pracę. Piękne artystyczne noże tworzone przez niego całymi dniami nie znajdują zbytu. Wspólne mieszkanie z córką i jej rodziną wymaga od niego dużo pokory. Pewnego razu Juan pomaga na drodze nieznajomej kobiecie naprawić auto. Z wdzięczności zostaje obdarowany psem o królewskim rodowodzie. Zwraca on powszechną uwagę ludzi i wkrótce przyczynia się do odmiany życia Juana....

Z psich filmów do głowy przychodzą mi "Mój przyjaciel Hachiko", a z dzieciństwa "Biały kieł" i "Lassie, wróć". Tu dodatkowo film wprowadza nas w nastrój pustych przestrzeni dróg Patagonii,



na południu Argentyny, która urzekła mnie w takich filmach Juana Jose Campanelli jak "Sekret ich oczu", Syn panny młodej" czy "El mismo amor, la misma lluvia". W nich historię bohaterów wpleciono w wielką Historię kraju z traumą tyranii junty wojskowej. Tu nie ma polityki. Śledzimy historię zaledwie kilku bohaterów, tych z obrzeża wielkiego życia, z trudem walczących o przetrwanie, zwalnianych, szukających pracy, zmęczonych kłopotami.



Mimo to w bohaterach tej historii Carlosa Sorina



 widać dużo zyczliwości. Szczególnie w głównym bohaterze Juanie Villegas (Juan Villegas).



 Skromny, pokorny, łagodny, ujmuje uśmiechem. Żyjąc zgodnie z napisem na swoim aucie: "Dios es amor" ("Bóg jest miłością"). Groźnie wyglądający dog o słodkim imieniu (Bombon - cukierek)


 wkracza w jego życie za sprawą dobrego uczynku spełnionego przez bohatera jako rzecz oczywista. Pies pojawia się w jego życiu, w jego aucie,




którym przemierza on kilometry w poszukiwaniu pracy.



I zmienia je.

 

Z bezrobotnego mechanika Juan staje się hodowcą psów, kimś kto zbiera za nie nagrody. Nawet jeśli jest to zaledwie jeden pies i dwie nagrody to nadzieja na nowe, inne życie została już wzbudzona.

Film ma swój klimat (współtworzony muzyką syna reżysera, Nicola Sorina i kamerą Hugo Colace), ale oglądając go nie byłam pewna, czy aż tak frapuje mnie historia Juana i jego przyjaźni z psem. Przyjaźni? Pies ma być używany, ma dać właścicielowi pieniądz. Czy była między nimi więź przyjaźni, jeśli nie było radości powitań? Ale  było przecież poszukiwanie zaginionego i wędrowanie we dwoje, a nie wciąż samemu.



Można obejrzeć, ale nie wiem, czy coś zostanie z niego w mojej pamięci.