Sloneczniki

Uśmiech Złotego Buddy - Janusz Wolniewicz

Uśmiech Złotego Buddy - Janusz Wolniewicz

04-01-2016

Mam sentyment do książek, których czas jakby minął. Pożółkłe kartki, niebyt wyraźne, wyblakłe fotografie. Janusz Wolniewicz 35 lat opisał swoją podróż do Tajlandii. Znajdziecie w niej i białego słonia i most na rzece Kwai, kremację, syjamskich braci i mnichów buddyjskich. Jednak przyniosłam tę książkę z biblioteki do domu nie ze względu na Bangkok i Buddę, ale ciekawa tego, jak podróżnik wracając już z Tajlandii zobaczył Bombaj i Goa. Lubię czytając o czyjejś podróży wracać do poznanych miejsc, zobaczyć, co znaleźli w nich inni. Pobyć dzięki nim tam znowu. I tak Bombaj sprzed 35 lat liczy sobie zaledwie siedem milionów, a i tak sprawia wrażenie miasta molocha. Autor pisze o tym, co zaliczają tu turyści (Muzeum Księcia Walii, Dworzec Wiktorii i Bramę Indii), co omijają łukiem (slumsy i dzielnicę prostytutek). Na autorze największe wrażenie zrobiła wizyta przy grobie muzułmańskiego świętego Haji Alego




 i odwiedziny w buddyjskich świątyniach wykutych w kamiennych górach w Kanheri.



Wolniewicz realizuje mój niespełniony plan popłynięcia z Bombaju na Goa statkiem zestawiając tę podróż z z XVI-wieczną wyprawą Polaka Krzysztofa Pawłowskiego. Na Goa jego oczyma mogę kolejny raz zobaczyć cień kolonii portugalskiej




("Kto ujrzał Goa, nie potrzebuje oglądać Lizbony" mawiano wówczas), ruiny kościoła świętego Augustyna,



 otoczone czcią ciało świętego Franciszka Ksawerego, hipisów. 



Jednak sentyment do starych książek to za mało. Niewiele nowego o Indiach dowiedziałam się   z książki p. Wolniewicza.
Chociaż... gdybym czytała o Tajlandii dowiedziałabym się pewnie wiele nowych rzeczy.
Niemniej wracam do czytanych właśnie książek o hinduizmie:)