Sloneczniki

Dobre miejsce do umierania – Wojciech Jagielski

Dobre miejsce do umierania – Wojciech Jagielski

09-11-2015
Wojciech  Jagielski,



który zachwycił mnie prawdziwością przedstawienia dramatycznej sytuacji Afganistanu w "Modlitwie o deszcz", w " Dobrym miejscu do umierania"




zajmuje się problemem Kaukazu.



100 narodów wciśniętych między góry, dwa morza, wciąż najeżdżanych,



rozdartych miedzy wpływy Rosji, Turcji i Iranu.



 Czy ze swoją nieufnością, kompleksem zaścianka, peryferii zarówno Europy, jak i Azji są skazane na ciągłą wojnę? Jagielski zaczyna swoją książkę od cytatu Wilde,a "Nie każda sprawa jest święta tylko dlatego, że ktoś gotów jest oddać za nią życie", komentuje go w imieniu Kaukazu słowami Woltera "Wolny człowiek idzie do nieba taką drogą, jaka mu się podoba".

W.J. opisuje swoje wrażenia z Kaukazu w krótkich opowieściach, w których równie wyraziście widać jego doświadczenie, poglądy, jak i postacie innych ludzi, a nawet całych narodów opisane barwnie, soczyście. Podobnie traktuje miejsca np bliskie mi Tbilisi, miasto w dolinie rzeki Kury,



 w którym W.J. zawsze czuje się tak dobrze, że pobyt w nim traktuje jak nagrodę. Opisując spotkania z Gruzinami w Tbilisi przedstawia zabawny toast:

"Na górskiej łące pasł się kiedyś baran. Dostrzegł go z góry orzeł, który wracał do gniazda z nieudanego polowania. Rzucił się w dół jak pocisk, pochwycił szponami barana i zadowolony wzbił się w powietrze. Pochłonięty myślami o czekającej go wieczerzy, nie  zauważył, że celuje do niego ze strzelby myśliwy. Bach! - strzelił myśliwy i trafił orla prosto w serce. Orzeł runął na ziemię, a baran ... poleciał dalej. Bracia! Wypijmy za to, by do orłów



 nie strzelano, a barany - żeby nie latały!"


Poszczególne rozdziały W.J. poświęca na zmianę to Armenii, to Gruzji czy Azerbejdżanowi, a także sylwetkom ich przywódców to w rządzie, to w opozycji, aresztowanym, obalanym, niewybieranym ponownie, zabijanym w zamachach. Możemy tu bliżej przyjrzeć się Gruzinom Zwiadowi  Gamsachurdii,



 Eduardowi Szewarnadze, Dżabie Joselianiemu,



Ormianom Ter-Petrosjanowi,



 Robertowi Koczarianowi i Azerom Elczibejowi


 i Hajdarowi Alijewowi.


W.J. kreśli też przed nami obraz upadającego imperium sowieckiego.



Pisze o Gorbaczowie i Szewarnadze, że "chcieli przeprowadzić pokojową ewolucję komunistycznego imperium. Nie chcieli go zlikwidować, a jedynie je zreformować, ucywilizować. Planowali przebudowę, a dokonali demontażu."  W ramach tej polityki poszczególne republiki ogłosiwszy nieodległość zaczynają  także za sprawą rosyjskich prowokacji i z pomocą rosyjskiej sprzedawanej, pożyczanej lub porzucanej broni walczyć przeciwko sobie.



 Mówi o tym Elczibej, prezydent Azerbejdżanu:"A my wszyscy, Azerowie, Ormianie, Gruzini, Czeczeni, jesteśmy jak więźniowie, którzy zamiast wspólnymi siłami spróbować ucieczki na wolność, walczą między sobą o lepsze miejsce w celi". Wojna Gruzinów z Osetyjczykami, z Abchazami.



 Wojna o Górny Karabach




 należący ostatnio do Azerów mimo tego że 2/3 mieszkańców to Ormianie. Bombardowania, pogromy.



Podobna sytuacja w Armenii: "Opera stała zamknięta na cztery spusty. Nie wystawiano  żadnych przedstawień, artyści wyjechali za granicę, a ci, którzy zostali, zmienili fach...Sztuka stała się ludziom zbędna. Nie mieli do niej głowy ani serca. Nie mieli też pieniędzy. Ludzkie potrzeby ograniczyły się do absolutnie podstawowych, do fizycznego przetrwania....A przecież sztuka jest duszą narodu, jego przewodnikiem, pamięcią, sumieniem. Bez tego nie można istnieć. Naród bez duszy skazany jest na zagładę."

Bardzo poruszyła mnie opowieść "Dom obłąkanych".  Gdy w wyniku działań wojennych wszyscy opuścili  Czermeń, pozostawieni sobie pacjenci opuścili swoje zamknięcie, zaczęli się organizować, by przeżyć, ściągali żywność, gotowali, stali się zjednoczoną wspólnotą o podzielonych zadaniach wzajemnej troski. Do czasu. Wojnę o Górny Karabach zaczęli wygrywać Ormianie. Gdy władze powróciły do Czermenia, zajęły się szpitalem. Posegregowały pacjentów według narodowości. Rozbiły zjednoczoną społeczność na Azerów i Ormian rozdzielając ich zgodnie z duchem wojny, o której w ormiańskim Watykanie, w Eczmiadzynie katolikos Wazgen



 mówi:"Każdej wojny można uniknąć. Wojna tkwi w każdym z nas, w naszej pogardzie wobec innych, niecierpliwości wobec cudzych poglądów".

Oprócz opowieści uderzyły mnie czarno- białe zdjęcia. Przejmujące. Wśród nich   pusta twarz pięknej, postarzałej od bólu kobiety trzymającej w rękach zdjęcie dwójki dzieci, czy ukradkiem spojrzenie małego chłopca uginającego się pod ciężarem automatu.

Zaciekawia, porusza, wstrząsa. Napisana trzeźwo, realistycznie, ze współczuciem dla ludzi historia narodów przedstawiana poprzez historie poszczególnych ludzi. Kolejny raz czuje wdzięczność Jagielskiemu, za to, że miał odwagę jechać w tak niebezpieczne miejsca, za to, że tak opisał tę współczesną historię Kaukazu - "dobrego miejsca do umierania".