Rosnący ksieżyc - Rabindranath Tagore
Rosnący ksieżyc - Rabindranath Tagore
30-09-2015
Rabindranath Tagore,
Indus z Bengalu, laureat Nobla w literaturze w 1928 roku to ktoś,
kto każe mi się przy swoich słowach zatrzymać. Gdy w przedstawianym zbiorze poezji, odmówiwszy wejścia w niewolę władzy, pieniądza i seksu, zawiera umowę, która czyni go wolnym. Oddając siebie za darmo dziecku. Tak właśnie dzieje się w wierszu "Ostateczna umowa".
Tagore (1861-1941) był nie tylko poetą, pisarzem, którego poznałam w powieściach "Rozbicie i "Dom i świat" i w opowiadaniach ("Taniec siedmiu zasłon", "Głodne kamienie", "Noc ziszczenia", "Opowiadania indyjskie"), ale i malarzem i pedagogiem, założycielem pod Kalkutą swoistego uniwersytetu Santiniketan.
Tworzył choreografię, muzykę do swoich setek pieśni, z których dwie stały się hymnami: Indii i Bangladeszu. Koło 60-ki zaczął malować,
tworzył grafiki.
Uwaga udzielana na Zachodzie jego poezji poddała mu myśl o zbliżeniu zachodniej kultury do Indii. I z ta myślą kolejnych 20 lat podróżował dziesięciokrotnie po świecie z odczytami na temat Indii. Na wielu sprawiał wrażenie proroka.
On i Mahatma Gandhi
stali się w oczach świata godnymi podziwu symbolami Indii.
Lubię nastrój przedstawionych tu wierszy wierszy, te chwile, gdy poprzez granicę czasu i śmierci słychać skierowany do umarłego już 74 lat temu lat temu poety i do jego czytelnika szept: "zapal lampę".