Sloneczniki

Niebo nad Indiami - Nicole C. Vosseler

Niebo nad Indiami - Nicole C. Vosseler

10-08-2015


Przygotowując sobie plecak z książkami o Indiach nad jezioro, wzięłam z półki w domu z trzy no fiction, a z biblioteki to, czego jeszcze nie znałam: trzy autobiograficzne historie i romans. "Niebo na Indiami" to nie pierwszy romans Niemek zafascynowanych indyjską egzotyką, który trafił w moje ręce. Przeważnie opisywane historie miłosne rozgrywają się w dekoracjach dziewiętnastego i osiemnastego wieku.



Szelest krynolin i wachlarzy pomaga w stworzeniu romantycznej atmosfery. A jeśli jeszcze w tle widzimy plantacje herbaciane i ktoś niepewny swoich uczucia powoli zdobywa serce związkofoba z traumą z przeszłości (jak tu i w "Monsunowych dniach"), to kartka leci za kartką, aż ujrzymy słowo KONIEC, którego teraz już (czemu?) nie piszą na ostatniej kartce. W "Monsunowych dniach" bohaterowie dręczyli siebie w scenerii w tamilskich wzgórz Nilgiri,



 tu z ciekawością przyglądałam się plantacjom Dardżyling




 (tym bardziej, że marzy mi się w przyszłym roku podróż do Bengalu).
Historia rozpoczyna się w Kornwalii na urwistym brzegu,



w chwili gdy rozpieszczony przez kobiety bogacz Ian Neville ujrzawszy piękną, a niezależną Helenę Lawrence dowiedziawszy się o jej zadłużeniu przymusza ją do małżeństwa ze sobą. Jego kaprys. Jej bezsilność. Tuż przed ich wyjazdem na plantacje herbaty w Dardżyling, na ostatnim balu w Londynie Helena spotyka Richarda Cartera, mężczyznę, który rozumie jej smutek w pół słowa. Richard podąża za Heleną, aż do Indii, ale gdy dociera do Bengalu, Helena nie jest pewna, czym jest to, co czuje wobec nieprzystępnego, kapryśnego męża, którego tajemnice niepokoją ją, ale i fascynują....

To, co mnie tu zainteresowało to cień powstania sipajów z 1847 roku



 - buntu Indusów na służbie swoich brytyjskich kolonizatorów przeciw ich władzy.



 Ten kontekst sprawia, że historia dzieje się między Londynem, Dardżylingiem i Kalkutą,



a pustynnym Radżastanem wojowniczych i dumnych Radźputów,



Kanpurem sławnym z mordu Indusów na Brytyjczykach,



Delhi i Kaszmirem.


Drugi wątek, który często budzi napięcie to rozdarta tożsamość bohatera uwięzionego między byciem brytyjskim kolonizatorem, a byciem radźpuckim księciem.



Nieumiejętność godzenia tych dwóch wrogich sobie części w sobie i opętanie zemstą utrudniają bohaterowi nawiązanie relacji miłosnej w małżeństwie.

W książce zdarzają się drobne błędy np w dialogu hindi, czy w określaniu niedotykalnych mianem haridżan (dzieci Boga), którą to nazwą dopiero Gandhi wiek później starał się podnieść ich status społeczny wyrażając szacunek odczuwany wobec zazwyczaj pogardzanych w systemie kastowym Indii. Niemniej w książce sporo wstawek na temat kultury Indii:
- Kali, "jest małżonka Sziwy, aspektem wielkiej bogini Durgi. Uosabia śmierć i zniszczenie.



 Stopnie, które prowadzą w dół, do Gangesu, od strony południowo-wschodniej, tak zwane ghaty, ze względu na na częste epidemie cholery zostały nazwane od jej imienia Kali Kalighat.



 A z kolei od ich nazwy wywodzi się nazwa Kalkuty".

- "Wszystkie rzeczy są na koniec unicestwiane przez wielkiego niszczyciela, jak to jest napisane w jednym z ich pism. Smierć i zniszczenie są nieodłączną częścią życia. Gdzie nie ma zniszczenia, nie może tez być nowego życia. Wypieranie śmierci jest równoznaczne z nieuznawaniem życia. "
- "W starych pismach, Wedach, jest napisane: A gdybyś był największym grzesznikiem, to uznanie tego stanu rzeczy przeniosłoby cię przez grzechy jak tratwa"
" o przebiegłości mającego głowę słonia boga Ganeszy, który, choć otyły przystąpił do wyścigu wokół świata ze swoim zwinnym bratem Skanda; podczas gdy Skanda ruszył przed siebie na swym pawiu, Ganesza okrążył jedynie swoich rodziców, Sziwę i Parwati,



 i uznał się za zwycięzcę, ponieważ jego rodzice ucieleśniali cały Wszechświat".

- opowieść o oblężeniu twierdzy radźpuckiej Czittorgarh w 1303 roku. Oblegający ja sułtan Delhi, Ala ud-Din Chaldzi okrążył ją z pomocą armii tak licznej, że mieszkańcy twierdzy mogli się spodziewać tylko klęski. "Kobiety z Chittogarh,



 owinięte ślubnymi sari i obwieszone cala swoja biżuteria, weszły wraz ze swymi dziećmi na ułożone w obrębie twierdzy stosy całopalne i śpiewając stare hymny, popełniły dżauhar, wchodząc w ogień. Ich mężowie przyglądali się temu z kamiennymi twarzami, potem przywdziali szafranowe szaty, posmarowali czoła świętym popiołem, który powstał ze spalenia ich rodzin, otworzyli bramy twierdzy i ruszyli do szturmu... wychodząc naprzeciw pewnej śmierci."

- wg hindusów: " Czas jest kołem, który nieustannie się kręci



 i porusza poprzez cykliczne następowanie po sobie dzieła stworzenia i zniszczenia. Jeden z tych obrotów trwa tyle co dzień i noc Brahmy, boga stworzenia, i obejmuje cztery wieki świata, czyli kilka milionów ludzkich lat. Wszechświat powstaje w momencie narodzin Brahmy i zostaje unicestwiony w chwili jego śmierci; potem cykl zaczyna się od nowa. A w małym wymiarze nasza nieśmiertelna dusza, brahman, powtarza ten cykl śmierci i ponownych narodzin, póki nie uda się nam osiągnąć mokszy, wybawienia z tego wiecznego cyklu. To właśnie jest czas."

rodzaje miłości: "moha, zaślepienie prowadzące na manowce; mamata, zaborcze przywiązanie i prem - zbawcza miłość."

Podsumowując: kolejna powieść wokół plantacji herbacianych



 i małżeństwa, które zaczyna się od układu kupieckiego i którego dramat polega na na obawie przed odrzuceniem z jednej strony, a zaangażowaniem z drugiej. Jeśli ktoś lubi...

Już przeczytawszy ją zorientowałam się, ze na mojej półce stoi niemiecki oryginał z bardziej odpowiadającym akcji tytułem "Der Himmel ueber Dajeeling"