Happy New Year (Indie 2014 - hindi)
Happy New Year (Indie 2014 - hindi)
05-08-2015
- dla przegranych
Reż. Farah Khan (Main Hoon Naa, m Shanti Om,)
2014
hindi
11 nagród,37 nominacji (za role - Abhishek, Deepika, SRK, za choreografię, specjalne efekty, za śpiew etc.)
IMDb 5.6/10
Całymi miesiącami nie widziałam indyjskich filmów, więc cieszę się, że wróciłam do nich przez telugu Avakai Biryani i tamilskie Manam, a nie trafiając po miesiącach odwyku od indyjskiego kina na Happy New Year. Właściwie mimo sentymentu dla Szaruka, a może właśnie ze względu na ten sentyment, już po pierwszej scenie nie chciałam go oglądać, ale z całego zestawu moich mrocznych filmów tylko ten chciały w pewien deszczowy wieczór obejrzeć dwie miłe dziewczynki. Ze mną.
Po Om Shanti Om (tej samej reżyserki, choreograf Farah Khan),
które obejrzałam z przyjemnością, indyjska wersja Eleven budziła we mnie zażenowanie. Wiele żartów było wręcz krępujących. Zresztą całość rozegrana w widokach Dubaju
między - mimo obecności Prabhu - na pewno nie porywającym tańcem, a rabowaniem diamentów z sejmu,
odrzucała mnie. Mimo obecności Bomana Irani jako maminsynka i speca od szyfrów, Szaruka jako mściciela krzywdy tatusia (oczywiście w tej roli Anupam Kher), Sonu Sooda jako prężącego swe muskuły speca od wybuchów,
Abhisheka jako przygłupiego pijusa, Jacky,ego Shroffa w roli schwarzcharakteru i Deepiki Padukone jako barowej tancerki marzącej o szkole tańca dla dzieci.
Filmu nie ratowały cytaty z Om Shanti Om, czy Chak De! India Smieszyła mnie w nim zemsta jako nabożeństwo żałobne po tacie. Rozdrażnienie budził indyjski hurrapatriotyzm wyrażany w słowach: Nieważne zamieszki, kryzys, oszustwa, półnadzy nędzarze śpiący na ulicach miast, bo w sercu każdego z nich: indyjski trójkolor.
Okropność!
Miał racje Szaruk w powtarzanych jak refren słowach: są dwa rodzaje ludzi - zwycięzcy i przegrani. W przypadku Happy New Year patrzyłam na przegranych. Sama czując się przegrana z powodu straty czasu, ale oglądającym ten film dziewczynkom film się spodobał.
2014
hindi
11 nagród,37 nominacji (za role - Abhishek, Deepika, SRK, za choreografię, specjalne efekty, za śpiew etc.)
IMDb 5.6/10
Całymi miesiącami nie widziałam indyjskich filmów, więc cieszę się, że wróciłam do nich przez telugu Avakai Biryani i tamilskie Manam, a nie trafiając po miesiącach odwyku od indyjskiego kina na Happy New Year. Właściwie mimo sentymentu dla Szaruka, a może właśnie ze względu na ten sentyment, już po pierwszej scenie nie chciałam go oglądać, ale z całego zestawu moich mrocznych filmów tylko ten chciały w pewien deszczowy wieczór obejrzeć dwie miłe dziewczynki. Ze mną.
Po Om Shanti Om (tej samej reżyserki, choreograf Farah Khan),
które obejrzałam z przyjemnością, indyjska wersja Eleven budziła we mnie zażenowanie. Wiele żartów było wręcz krępujących. Zresztą całość rozegrana w widokach Dubaju
między - mimo obecności Prabhu - na pewno nie porywającym tańcem, a rabowaniem diamentów z sejmu,
odrzucała mnie. Mimo obecności Bomana Irani jako maminsynka i speca od szyfrów, Szaruka jako mściciela krzywdy tatusia (oczywiście w tej roli Anupam Kher), Sonu Sooda jako prężącego swe muskuły speca od wybuchów,
Abhisheka jako przygłupiego pijusa, Jacky,ego Shroffa w roli schwarzcharakteru i Deepiki Padukone jako barowej tancerki marzącej o szkole tańca dla dzieci.
Filmu nie ratowały cytaty z Om Shanti Om, czy Chak De! India Smieszyła mnie w nim zemsta jako nabożeństwo żałobne po tacie. Rozdrażnienie budził indyjski hurrapatriotyzm wyrażany w słowach: Nieważne zamieszki, kryzys, oszustwa, półnadzy nędzarze śpiący na ulicach miast, bo w sercu każdego z nich: indyjski trójkolor.
Okropność!
Miał racje Szaruk w powtarzanych jak refren słowach: są dwa rodzaje ludzi - zwycięzcy i przegrani. W przypadku Happy New Year patrzyłam na przegranych. Sama czując się przegrana z powodu straty czasu, ale oglądającym ten film dziewczynkom film się spodobał.