Sloneczniki

Delikatna równowaga - Rohinton Mistry

Delikatna równowaga - Rohinton Mistry

12-04-2015
Drzewo Babel 2015


Przeczytawszy tę książkę, przez chwilę siedziałam z twarzą  ukrytą w dłoniach. Przybita. "Sprawy rodzinne" Rohintona Mistry



też skonfrontowały mnie ze smutkiem,  czuję, że nie zabraknie go w czytanej właśnie "A Such Long Journay", ale w jego  "Delikatnej równowadze" przyszło mi się zmierzyć z rozpaczą.  Tytułowa "Delikatna równowaga" dotyczy życia i śmierci, ale przede wszystkim rozpaczy i nadziei. I w życiu jednego z bohaterów zwycięża rozpacz, w życiu innych jeszcze tragiczniej doświadczonych nadzieja wynikająca z utrzymywanych więzi, ze wzajemnej pomocy, wspierania siebie.

Napisana przez Rohintona Mistry w 1995 roku 683-stronicowa powieść dzieje się w 1975 roku. Roku, w którym Indira Gandhi oskarżona o  złamanie prawa podczas wyborów



 nie chcąc oddać władzy wprowadziła w Indiach stan wojenny.



W losach bohaterów widać cały ból i hańbę tego czasu

- burzenie buldożerami slumsów,




a co za tym idzie skazanie ludzi na życie na na ulicy




- w ramach programu Upiększanie Miasta wywożenie bezdomnych i żebraków poza granice miasta do niewolniczych obozów pracy za miskę zupy
- przymusowa sterylizacja mężczyzn i podwiązywanie jajowodów u kobiet w ramach akcji Planowania Rodziny tj. walki z przyrostem ludności w Indiach
- rozgrywki kastowe na prowincji - karanie tych z dalitów, którzy wyłamują się



ze swoich pokoleniami uprawianych zawodów stając się np z garbiarzy skór krawcami

- znikanie ludzi protestujących przeciwko stanowi wojennemu,



 katowanie ich na policji, porzucanie ich ciał

- migracja zarobkowa Indusów do Dubaju, rozluźnienie więzi rodzinnych, wykorzenianie
- niepowstrzymywany przez policję pogrom sikhów w Delhi w 1984 roku w reakcji Kongresu na zamach na Indirę Gandhi



Akcja książki dzieje się w Indiach w miejscach nienazwanych, na północy w górach i na prowincji, ale przede wszystkim także w wielkim mieście nad morzem, w którym od razu rozpoznajemy Mumbaj, wówczas nazywany jeszcze Bombaj.
Bohaterowie pochodzą z różnych środowisk, są różnych wyznań
-  Maneck Kohlan  student z gór, sublokator Diny Dalal to podobnie jak ona parsowie, wyznawcy zaratusztrianizmu
- Om i Ishvar, krawcy, którzy z pracowników Diny Dalal stają się jej rodziną to hindusi z północnoindyjskiej prowincji, pochodzą z dalitów
- Ashrav, człowiek który stworzył dom uczącym się u niego zawodu krawieckiego Isvarowi i jego bratu Narayanowi to muzułmanin; podobnie jak Ibrahim, budzący pogardę i grozę w Dinie Dalal poborca czynszu za mieszkanie
- hindusami są też chroniący tych którzy na niego pracują i  "przysposabiający do fachu " okaleczeniami Mistrz żebraków, ale  i zbieracz włosów Rajaram, a także urządzający na ulicy show najpierw ze swoimi małpkami potem z dwójką dzieci małpiarz, czy aresztowany za protesty przeciwko stanowi wojennemu Avinash i okaleczony jako dziecko, by wzbudzać litość swoim wyglądem  żebrak Shankar.


- hindusem też jest Valmik, prawnik który stracił głos na wykrzykiwaniu sloganów wśród marszy protestacyjnych
 Rohinton Mistry tworzy postacie tak wyraziste, że mam wrażenie, że za każdym razem, gdy sięgam po książkę wchodzę w ich życie. Gdy podnoszę wzrok znad kartek nie widzę ściany mojego pokoju, ale rozedrgane życiem ulice Bombaju.
Losy tych wszystkich bohaterów krzyżują się ze sobą, a oni sami coraz boleśniej doświadczani w życiu zmieniają swoje role godząc się pokornie z tym, że zmiany te obrabowują ich z poprzednich nadziei.
 Historie przejmujące wpisane w los kraju, zdarzeń politycznych pokazane w obrazach zapierających dech swoją dynamika, budzących współczucie wobec ich bohaterów. W delikatnej równowadze między rozpaczą a nadzieją.


 

CYTATY:
"Zawsze jest nadzieja - dość nadziei, by zrównoważyć naszą rozpacz. Inaczej bylibyśmy straceni".
" Ileż to utraciłem...Ambicję, samotność, słowa, wzrok, struny głosowe. Tak, oto wiodący motyw mego życia - utrata. Lecz czy nie tak samo jest ze wszystkimi życiowymi historiami ? Utrata jest sednem. Utrata jest nieodłączną częścią tej nieodzownej klęski zwanej życiem...Dzięki niepojętej sile sterującej tracimy zawsze te rzeczy, które są bezwartościowe, zrzucamy je jak wąż zmieniający skórę. Utrata, ciągła utrata stanowi fundament procesu życiowego. Aż wreszcie zostajemy sam na sam z nagą esencją ludzkiej egzystencji. - Ale wąż ma pod spodem nowiuteńką skórę."

"Flirty z szaleństwem to jedno, lecz gdy szaleństwo zaczynało odpowiadać na nasze zaloty, nadeszła pora, by położyć temu kres"

"Czas to sznurek, którym wiążemy nasze życia w paczki lat i miesięcy... Czas może być ładną wstążka we włosach małej dziewczynki lub zmarszczkami na twarzy, kiedy okrada człowieka z młodzieńczej cery i włosów. ... Ale w ostatecznym rozrachunku czas to pętla na szyi, która zaciska się powoli".

"Bezdomni zaczęli wyłaniać  się wśród gęstniejącego mroku. Na chodnikach pojawiały się ni stąd ni zowąd kartony, plastik, gazety i koce. W ciągu paru minut stłoczone ciała zawłaszczyły cały chodnik. Piesi dostosowywali się do nowej topografii, ostrożnie krocząc przez pole ramion, nóg i twarzy".

Spanie na ulicy:
"Alchemia czasu sprawiła, że w uszach krawców nocne hałasy z ulicy przed apteką zmieniły się w kojące tło. Koszmary już nie zatruwały ich snu. Cienie i zakłócenia - wrzask bukmacherów wykrzykujących
wylosowane o północy numery z gry matka, pełne zachwytu porykiwania zwycięzców, skowyt psów, pijący spleceni w śmiertelnym uścisku ze swymi demonami, łoskot skrzynek z mlekiem, zatrzaskiwanie drzwiczek furgonetek z piekarni - wszystko to przekształciło się w bicie wiernego zegara, odmierzającego kolejne godziny...Hałasy są jak ludzie. Jak je człowiek pozna, to stają się przyjazne".

Wdzięczna jestem wydawnictwu "Drzewo Babel" za wydanie książki po polsku.