Sloneczniki

Ostatni dzień Gandhiego

Ostatni dzień Gandhiego

18-11-2012
- 30 stycznia 1948 r, Delhi
bardzo wiernie w oparciu o artykuł Tushara A. Gandhiego,

 

 prawnuka Mahatmy, autora książki Let's Kill Gandhi! /Zabijmy Gandhiego!
 (wydruk w Reader's Digest XII 2008)


Trzydziestego stycznia 1948 roku, pięć miesięcy po odzyskaniu niepodległości przez Indie Gandhi jak zwykle obudził się o w pół do czwarte. Był chłodny dzień. Gandhi zaczął go od modlitwy na werandzie Domu Birli w Nowym Delhi. Mieszkał tu od czterech miesięcy.

Potem sięgnął po listy, które do niego przyszły. Swojemu pracownikowi, który właśnie stracił córkę napisał: "Jak mogę Cię pocieszyć? Śmierć to prawdziwy przyjaciel. Rozpaczamy tylko przez nasza ignorancję. Duch Sulochany był, jest i będzie".

Po masażu olejkiem i kąpieli droczył się z kobietami z otoczenia. Jedna z nich nie spóźniła się na pociąg,, bo nie miała czym dojechać na dworzec. Gandhi dziwił się, ze nie poszła piechotą. On sam objeżdżając południowe Indie, gdy zabrakło paliwa, 21 km poszedł na dworzec pieszo.

 

O w pół do dziesiątej zjadł pierwszy posiłek – gotowane warzywa, cztery pomidory, cztery pomarańcze,wypił kozie mleko, sok z marchwi, wywar z imbiru, limetek i aloesu. Zjadł tak dużo, bo wzmacniał właśnie siły po ostatniej głodówce.

Głodował od dwunastego do osiemnastego stycznia. Wieczorem dwunastego stycznia podczas wieczornej modlitwy jego współpracownica Sushila Nayar

 

  

dinodia.com

 

ogłosiła w jego imieniu - poniedziałek był w jego życiu dniem milczenia – że Gandhi zaczyna głodować. Nie będzie jadł dopóki miedzy hindusami, muzułmanami i sikhami nie nastąpi "pojednanie serc". W ostatnim czasie Gandhi żył wstrząśnięty   Podziałem Indii, w wyniku którego na zachodzie i na wschodzie zostały oderwane ziemie. Utworzono z nich muzułmański Pakistan. Gandhi wciąż jeszcze przeżywał jeszcze ból mordów,które towarzyszyły Podziałowi.

  

2.bp.blogspot.com

 

Ponadto nie zgadzał się z tym, że wicepremier Sardar Vallabhaibhai Patel uznał, że Indie nie oddadzą Pakistanowi połowy skarbu państwa należącej się mu z racji Podziału obawiając się, że pieniądze te zostaną wykorzystane "do robienia kul, by do nas strzelać" w spornym Kaszmirze.

 

  

1.bp.blogspot.com

 

Gandhi cierpiał słysząc, że partia Kongresu po niepodległości przestaje służyć ludziom, tak dalece się korumpując, że ludzie mówią, iż rząd brytyjski był lepszy. Gandhi daremnie próbował przekonać Kongres by zdobywszy wolność rozwiązał się jako partia stając się ruchem na rzecz "społecznej,moralnej i gospodarczej niezależności" wsi indyjskiej.

Ostatnia z głodówek 78-letniego Gandhiego – siedemnasta z kolei

 

  

static.ddmcdn.com

 

–zaczęła się trzynastego stycznia w południe. W reakcji na nią w ciągu doby gabinet indyjski rozważył sprawę zobowiązań wobec Pakistanu. Jego żądania zwrócenia zgodnie z umową połowy skarbu narodowego Pakistanowi oburzyły wielu uznających, że Gandhi opowiada się po stronie muzułmanów. Pod Domem Birli zebrał się tłum sikhów, którzy ze strachu prze śmiercią uciekli ze swej ziemi, mocą dekretu uznanej za część muzułmańskiego państwa. Uchodźcy skandowali pod oknami głodującego Gandhiego: Dajcie Gandhiemu umrzeć Chcemy zemsty! Krew za krew! Wychodzący od Gandhiego Nehru wzburzony krzyknął do tłumu: " Kto ma czelność, niech powtórzy mi to w oczy Najpierw będzie musiał zabić mnie. Tłum rozszedł się.

Trzeciego dnia postu nerki zaczęły odmawiać Gandhiemu posłuszeństwa, tak osłabł, że musiał być noszony do łazienki na krześle. Namawiano go do przerwania postu.Indie modliły się powszechnie o jego życie. Muzułmanie i hindusi przychodzili, by zapewnić go o ich gotowości do zgody. Odwiedził go łamiąc zasady protokołu brytyjski namiestnik lord Mounbatten

 

  

wikimedia

 

z żoną, co Gandhi przyjął żartem: "Muszę uciekać się do głodówki, by góra przyszła do Mahometa".

Po pięciu dniach postu, 18 stycznia sto trzydziestu członków komitetów muzułmańskich, hinduskich i sikhijskich zdecydowały o pojednaniu. Gandhi przerwał głodówkę wypijając sok pomarańczowy z glukozą. Tego dnia Jawaharlal Nehru powiedział, że podobnie jak wielu w Indiach w ostanie dwa dni towarzyszył mu w głodówce.

 

 

pib.nic.in

 

Gdy wrócił do domu, przyszedł list przesłany przez Gandhiego; "Życzę wielu lat życia i by był pan nadal jawaharem – klejnotem – Indii".

 

Trzydziesty stycznia . Po śniadaniu Gandhi przedyskutował sprawy ze swoim współpracownikiem Pyarelalem Nayarem.

 

 
dinodia.com

 

Potem zdrzemnął się. Podczas snu wierząc w naturopatię miał na brzuchu woreczek z błotem, licząc ze wchłania ono toksyny oczyszczając ciało.



Po południu odwiedziło go kilka osób. Szczególnie znacząca była wizyta Sardara Vallabhbahi Patela. Wicepremier przyszedł o czwartej. Wraz z córką Maniben.


Gandhiemu zależało na pogodzeniu ze sobą dwóch osób decydujących o polityce Indii - Nehru i Patela.


Nie zgadzali się ze sobą w wielu sprawach. Gandhi zastanawiał się, czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby, by jeden z nich wycofał się z rządu, ale teraz uznał, że Indie potrzebują u władzy obu.
Podczas rozmowy  o w pół do piątej Gandhi zjadł  kolację (podobną w jadłospisie do  porannej). Przyniosła mu ją kuzynka Abha.


O piątej, gdy nadszedł czas na codzienną modlitwę z ludźmi wiedząc, ze Mahatma nie lubi się spóźniać nie wiedziała, jak przerwać ożywioną rozmowę z Patelem. Daremnie pokazywała Gandhiemu jego zegarek kieszonkowy.  Zainterweniowała dziesięć po piątej Maniben, córka Patela.


    Gdy Gandhi wychodził na modlitwę poinformowano, go, ze chcą z nim rozmawiać dwaj robotnicy z półwyspu Kathiawad w jego rodzinnym Gudżaracie.
- Niech przyjdą po modlitwach. Spotkam się nimi, jak dożyję.

W ostatnim czasie często wracał do myśli o śmierci. Dziesięć dni wcześniej podczas spotkania modlitewnego 25 metrów od niego wybuchła bomba. Mimo że nikogo nie zraniła w tłumie wybuchła panika, Gandhi pozostał spokojny.
 - Jeśli wpadamy w panikę przez głupstwo, to co gdy zdarzy się coś poważnego? - powiedział.
Bomba była sygnałem do ataku  dla siedmiu zamachowców. Nie ośmielili się oni jednak strzelać i rzucać granatami.  Złapano jednego z nich. Następnego dnia podczas modlitwy, Mahatma powiedział o nim:
- Aresztowany jest przekonany, że Mahatma to wróg hinduizmu. Nie powinniście nienawidzić tego człowieka. Wierzy, ze Bóg go zesłał, by mnie zabić. Ci, którzy za nim stoją, w których rękach jest narzędziem, powinni wiedzieć, że takie działania nie uratują hinduizmu.

Gandhi szedł na wieczorną modlitwę opierając się na na ramionach swoich kuzynkach Manu i Abhy. Nazywał je swoimi laskami.

 
Ostatni dzień - i179.photobucket.com

Idąc droczył się z Abhą podającą mu marchew.
- Karmisz mnie paszą dla bydła.
- Ba (żona Gandhiego) nazywała to pasza dla koni.
- Czy to nie jest ładnie z mojej strony, że raczę się tym, czego inni nie chcą?
Bapu, twojemu zegarkowi było przykro. Nawet na niego nie chciałeś spojrzeć.

- A po co? To wy pilnujecie mojego czasu.
- Na nas też nie chciałeś spojrzeć.

Po czym już nie żartując:
- Jestem spóźniony o dziesięć minut. Lubię przychodzić na modlitwę , punktualnie, gdy wybija piątą.
Słońce zachodziło za plecami Mahatmy. Podszedł do pokrytego khadi podestu. Na pozdrowienia wiernych odpowiadał gestem namaste.


Nagle z tłumu przedarł się w jego kierunku jakiś mężczyzna. Sprawiał wrażenie, ze chce dotknąć jego stóp. Manu powstrzymała go mówiąc, ze Gandhi jest spóźniony. Nieznajomy skłonił się przed Mahatmą ze złożonymi w geście namaste dłońmi, po czym strzelił z pistoletu. Jedna kula uderzyła w brzuch, dwie w pierś. Gandhi osunął się na ziemię szepcząc imię Boga: Ram...Ram..

       
Płomyk zgasł i Mahatma spotkał swojego prawdziwego przyjaciela. Ale duch Gandhiego - był, jest i będzie.

( Tushar A. Gandhi, prawnuk Mahatmy)