Sloneczniki

Siódmy dzień (Rosja 2006)

Siódmy dzień (Rosja 2006)

11-04-2015
 - na wszystko Boża wola
Reżyseria: Gruzin Kakhaber Kikabidze (Tba)
rosyjski
Rosja
2006
Седьмой день

 IMDb 5.6/10



Notoryczny gracz Nikołaj (Anatolij Biełyj) przegrał w karty dużą sumę. Uważa, że go oszukano, więc nie ma zamiaru płacić. Nie ma też czym. By odzyskać pieniądze posłano za nim dwóch od mokrej roboty,  Girię (Witalij Chajew) i  Mielkuma (Amiran Amiraniszwili).



Nikołaj szuka ocalenia w domu pewnego staruszka, który w nim rozpoznawszy wnuka umiera. Przekonany, że doczekał się dziedzica i kogoś, komu może powierzyć przechowywany skarb oddziałów Białej Armii. Giria i Mielkum odnajdują Nikołaja w klasztorze  na "pominkach" po śmierci staruszka. Tu dowiadują się, że zgodnie z wolą staruszka testament pzrechowywany przez mnicha (Władimir Wdowiczenkow)




 może być odczytany dopiero siódmego dnia. Mnich upiera się, że wola umarłego święta, więc Giria i Mielkum dostają od swego szefa instrukcję: pilnować uwięzionego Nikołaja



 i czekać siódmego dnia.



I ten dzień nadchodzi....




Pościg, ucieczka, pościg, groźba śmierci, bezsilność. I czekanie. Siedem dni czekania ciągną się i przykutemu do kaloryferów Nikolajowi i jego możliwym oprawcom. Z nudów zaczynają za dużo myśleć. Przynajmniej w Mielkumie bliskość cerkwi, codzienne posiłki w trapieznoj mnichów budzą wątpliwości, stawiają pytania.



Sciera on się z mnichem. Przeciwstawia jego wierze w Boga swoją wiarę w przemoc. Próbuje go prowadząc pokornie rozmodlonego na śmierć.




Takze Nikołaj chce, aby mnich w jego obronie sięgnął po przemoc.




Daremnie. Mnich ma jedną odpowiedź: na wszystko wola Boga. Siódmy dzien zmieni życie każdego z nich.

Film ma nastrój mimo zabawy w skarb i wierność słowu choćby wokół pieniędzy...Białej Armii. Niemniej dłuży się. Obejrzałam go ze względu na role Biełego, Chajewa, no i by kolejny już raz  zobaczyć Wdowiczenkowa w sutannie. Dobra scena, gdzie żul pokazuje mnichowi jego nowego boga w ciemności lufy pistoletu obiecującej ciemność śmierci, zaglądając mu w twarz, by się przekonać, czy wystaczy mu wiary w Boga, aby się nie przestraszyć nicości.