Bejrut jest gdzieś tam - Youssef Rakha
Bejrut jest gdzieś tam - Youssef Rakha
09-09-2014
wyd. Dobra Literatura
wstęp: M. Danielewski
tłum. Agnieszka Piotrowska
oryg. wyd 2006
Słupsk 2012
str 144
Maleńka książeczka, dzięki której z niepamięci wyłoniły się we mnie obrazy kiedyś widzianego Bejrutu. Bogactwo, rozmach nowoczesnej a jednak wschodniej architektury,
życzliwość
i gościnność ludzi, a także mrok obozu uchodźców palestyńskich. W złotej klatce miasta spętani ogrodzeniem z drutu, ściśnięci na niewielkiej przestrzeni ludzie o smutnych oczach. Tak ich zapamiętałam z Bejrutu. Autor tego reportażu przyjechawszy do Bejrutu z Kairu poznając miasto próbuje zrozumieć prawdę o libańskiej wojnie.
jwb-newsbar.tumblr.com
Książkę napisano z pasją, z dużym ładunkiem emocjonalnym. Narrator nie tylko patrzy. Pozwala się obrazom i stojącym za nimi zdarzeniom poruszyć, dotknąć. Nierzadko pisze o tym, że chce mu się płakać, albo że nie rozumie, czemu nie płacze ("nadal zero płaczu"). Podziw budzi żarliwość, z jaką próbuje dociec prawdy o mieście i tym, co zrobiła z jego mieszkańcami wieloletnia wojna. Ja tak drążę Indie. Ze świadomością naskórkowości i fragmentaryczności poznania.
Libańscy szyici, sunnici, chrześcijańska falanga, Izrael, palestyńscy uchodźcy, Syryjczycy i ich odejście z Libanu dopiero w 2005 roku - im dłużej czytam, tym mniej rozumiem. Ale budzi się też we mnie pragnienie rozwikłania tej łamigłówki.
"A moja tożsamość stała się zakładnikiem klawiatury" - Youssef Rakha
telegraph.co.uk
pisze językiem, który wciąga. Opisuje architekturę miasta bardzo obrazowo: "Jakby rzeczy chowały się jedne za drugimi. Jak gdyby tuzin miast wzniesiono i zburzono w ciągu miesiąca". Bohater przedstawia siebie jako kogoś "o krok od poznania siebie", "zdumionego i pełnego urazy." " Łatwo tu - pisze - poczuć się dotkniętym. Pośród takiego tłumu wszystko powinno mieć znaczenie, a nic go nie ma". Oglądając cmentarz męczenników w wojnie obozów, YR pisze: "Złowrogie spojrzenia. Jakby ciągnęli kogoś za kołnierz, wlokąc go za sobą w biegu".
Libańska wojna domowa 1975 -1990. Pytania kto winien? Czy to fala uchodźców palestyńskich po wojnie z Izraelem w latach 1948 i 1967 zaburzyła relacje muzułmańko-chrześcijańskie w Libanie? Skąd chrześcijańska Falanga? Czy masakry na muzułmanach dokonała w porozumieniu z Izraelem? Nie do końca rozumiem zdarzenia, gubię się w nich, a moje niezrozumienie jest zwielokrotnieniem niemocy narratora wobec poplątanych faktów.
.theaustralian.com.au
Poznając je narrator zestawia opisywane sytuacje w czasie z tym, co się w tym czasie działo w jego życiu i w życiu jego ojczyzny, Egiptu. I tu jeszcze bardziej się gubię, bo zrozumienie przemian w Egipcie stanowiło już dla mnie wyzwanie w "Pensjonacie Miramar" Nadżiba Nahmuza.
Czytam i zastanawiam się, czemu tytuły rozdziałów się powtarzają, uderza mnie szczególnie ten, trochę melodramatyczny w tonie " Moje serce na stole". Ale może to sprawa tłumacza, bo tytuł "Bejrut jest gdzieś tam", nie oddaje wg mnie znaczenia słów "Beirut Szi Mahal", których tłumaczenie jest najbliższe słowom: "Bejrut czymś swojskim". Nawet jeśli usłyszymy w tej książce też słowa narratora "Po powrocie czuję, że jestem daleko. Coś w moim związku z tym miejscem wygasło", i tak czytając doświadczamy próby oswojenia miasta, uczynienia go częścią nas.
Z książki powypisywałam tytuły dokumentalnych filmów, w których chcę poszukać Libanu ("Cinema Foud" M. Suwaida; "The War of Lebanon"), czy Palestyny ("Divine Intervation" Ilji Sulajmana) i tytuły książek, które mnie zaciekawiły - np o uchodźcach palestyńskich w Libanie "Wrota słońca" Iljasa Churi, "Cztery godziny w Szatili" Jeana Geneta ("Spacer przez Sabrę i Szatilę przypominał grę w klasy. Przechodziłem nad ciałami, jak przechodzi się nad przepaścią").
Dzięki muzycznym fascynacjom narratora piszę teraz o tej książce ze śpiewem Marcela Khalife w tle. Przeplatając jego głos z głosem Egipcjanina Abdela al Halima Hafeza. Wraca do mnie wspomnienie arabskiego, w który z ciekawością wsłuchiwałam się przed laty w Aleksandrii, Kairze czy właśnie w Bejrucie. Czytając motto ze słów Raisa Bika ("Moje życie jest zrobione ze szkła. Każda chwila może się potłuc") daremnie szukam jego piosenek. Znajduję za to coś innego, czego słucha narrator - piosenkarkę Al Atabę. I wracam do Marcela Khalife.
M. Danielewski we wstępie podkreśla, że autor zaprzecza tezie o nieuchronności konfliktu między światem arabskim i zachodnim lansowanej przez media. W chwili, gdy rozpalają się uprzedzenia do muzułmanów z powodu rzezi na chrześcijanach w Iraku, warto pamiętać o rzeziach Falangi chrześcijańskiej na muzułmanach w Libanie. Autor ksiażki nie pozwala sprowadzić tragedii do wydania sądu wobec któregoś z wyznań.
Youssef Rakha konfrontuje mnie z moim stałym problemem w Indiach. Na temat granic fotografowania. Gdzie mogę jeszcze wtargnąć, a gdzie powinnam opuścić rękę z aparatem. Narrator książki wchodzi na teren Sabry i Szatili, w których 16 września w 1982 roku Falanga, policja chrześcijańskiej partii libańskiej za zgodą Izraela, który interweniował wówczas w Libanie weszła na teren obozu uchodźców palestyńskich i w ciągu 48 godzin dokonała masakry zabijając tam 700-3500 muzułmanów.
rafzen.wordpress.com
UR pisze: "Nic się nie zmieniło z wyjątkiem mojej nagłej potrzeby schowania aparatu. Kolejny raz nachodzi mnie ochota na płacz. To być może najlepsze dotąd miejsce do fotografowania, ale nie chcę robić zdjęć, nie chcę być w posiadaniu aparatu. Zasadniczo nie chcę BYĆ".
Wdzięczna jestem autorowi (Youssef Rakha to zaledwie drugi - obok Nadżiba Nahmuza - poznawany przeze ze mnie egipski pisarz) za Bejrut pokazany jego oczyma. Dotychczas na wojnę libańską patrzyłam tylko przez pryzmat wstrząsającego filmu "Walc z Bashirem".
CYTATY:
- "Wilgotne pocałunki na linii demarkacyjnej, dzika sodomia pomiędzy zabójcą i jego wrogiem, w rytm wybuchów granatów. Penetrowanie odbytów w ruinach domów oraz prośbę o więcej araku i piosenkę w zburzonych barach. Przekonanie, że nikt na końcu nie zwycięża. Nawet ten, kto zabił więcej. Ani kto narzucił swoją władzę i kogo wspiera Syria, Chomeini czy Ameryka."
- "Nie możesz być współczesny nie będąc europejski ("arabskość" znajduje się gdzieś poniżej trzustki")
- "Mam wrażenie, że mieszkanie w jakiś sposób odsłania prawdę o jego właścicielu"
- "Ulice rozgałęziają się i za każdym razem te odchodzące od nich są jeszcze węższe i biedniejsze. Widma męczenników drgają pod moimi powiekami".
- "Czasem myślę, że jesteśmy tu tylko po to, żeby odwiedzać umarłych i trzymać za rękę konających. Aż sami się nimi staniemy"
wstęp: M. Danielewski
tłum. Agnieszka Piotrowska
oryg. wyd 2006
Słupsk 2012
str 144
Maleńka książeczka, dzięki której z niepamięci wyłoniły się we mnie obrazy kiedyś widzianego Bejrutu. Bogactwo, rozmach nowoczesnej a jednak wschodniej architektury,
życzliwość
i gościnność ludzi, a także mrok obozu uchodźców palestyńskich. W złotej klatce miasta spętani ogrodzeniem z drutu, ściśnięci na niewielkiej przestrzeni ludzie o smutnych oczach. Tak ich zapamiętałam z Bejrutu. Autor tego reportażu przyjechawszy do Bejrutu z Kairu poznając miasto próbuje zrozumieć prawdę o libańskiej wojnie.
jwb-newsbar.tumblr.com
Książkę napisano z pasją, z dużym ładunkiem emocjonalnym. Narrator nie tylko patrzy. Pozwala się obrazom i stojącym za nimi zdarzeniom poruszyć, dotknąć. Nierzadko pisze o tym, że chce mu się płakać, albo że nie rozumie, czemu nie płacze ("nadal zero płaczu"). Podziw budzi żarliwość, z jaką próbuje dociec prawdy o mieście i tym, co zrobiła z jego mieszkańcami wieloletnia wojna. Ja tak drążę Indie. Ze świadomością naskórkowości i fragmentaryczności poznania.
Libańscy szyici, sunnici, chrześcijańska falanga, Izrael, palestyńscy uchodźcy, Syryjczycy i ich odejście z Libanu dopiero w 2005 roku - im dłużej czytam, tym mniej rozumiem. Ale budzi się też we mnie pragnienie rozwikłania tej łamigłówki.
"A moja tożsamość stała się zakładnikiem klawiatury" - Youssef Rakha
telegraph.co.uk
pisze językiem, który wciąga. Opisuje architekturę miasta bardzo obrazowo: "Jakby rzeczy chowały się jedne za drugimi. Jak gdyby tuzin miast wzniesiono i zburzono w ciągu miesiąca". Bohater przedstawia siebie jako kogoś "o krok od poznania siebie", "zdumionego i pełnego urazy." " Łatwo tu - pisze - poczuć się dotkniętym. Pośród takiego tłumu wszystko powinno mieć znaczenie, a nic go nie ma". Oglądając cmentarz męczenników w wojnie obozów, YR pisze: "Złowrogie spojrzenia. Jakby ciągnęli kogoś za kołnierz, wlokąc go za sobą w biegu".
Libańska wojna domowa 1975 -1990. Pytania kto winien? Czy to fala uchodźców palestyńskich po wojnie z Izraelem w latach 1948 i 1967 zaburzyła relacje muzułmańko-chrześcijańskie w Libanie? Skąd chrześcijańska Falanga? Czy masakry na muzułmanach dokonała w porozumieniu z Izraelem? Nie do końca rozumiem zdarzenia, gubię się w nich, a moje niezrozumienie jest zwielokrotnieniem niemocy narratora wobec poplątanych faktów.
.theaustralian.com.au
Poznając je narrator zestawia opisywane sytuacje w czasie z tym, co się w tym czasie działo w jego życiu i w życiu jego ojczyzny, Egiptu. I tu jeszcze bardziej się gubię, bo zrozumienie przemian w Egipcie stanowiło już dla mnie wyzwanie w "Pensjonacie Miramar" Nadżiba Nahmuza.
Czytam i zastanawiam się, czemu tytuły rozdziałów się powtarzają, uderza mnie szczególnie ten, trochę melodramatyczny w tonie " Moje serce na stole". Ale może to sprawa tłumacza, bo tytuł "Bejrut jest gdzieś tam", nie oddaje wg mnie znaczenia słów "Beirut Szi Mahal", których tłumaczenie jest najbliższe słowom: "Bejrut czymś swojskim". Nawet jeśli usłyszymy w tej książce też słowa narratora "Po powrocie czuję, że jestem daleko. Coś w moim związku z tym miejscem wygasło", i tak czytając doświadczamy próby oswojenia miasta, uczynienia go częścią nas.
Z książki powypisywałam tytuły dokumentalnych filmów, w których chcę poszukać Libanu ("Cinema Foud" M. Suwaida; "The War of Lebanon"), czy Palestyny ("Divine Intervation" Ilji Sulajmana) i tytuły książek, które mnie zaciekawiły - np o uchodźcach palestyńskich w Libanie "Wrota słońca" Iljasa Churi, "Cztery godziny w Szatili" Jeana Geneta ("Spacer przez Sabrę i Szatilę przypominał grę w klasy. Przechodziłem nad ciałami, jak przechodzi się nad przepaścią").
Dzięki muzycznym fascynacjom narratora piszę teraz o tej książce ze śpiewem Marcela Khalife w tle. Przeplatając jego głos z głosem Egipcjanina Abdela al Halima Hafeza. Wraca do mnie wspomnienie arabskiego, w który z ciekawością wsłuchiwałam się przed laty w Aleksandrii, Kairze czy właśnie w Bejrucie. Czytając motto ze słów Raisa Bika ("Moje życie jest zrobione ze szkła. Każda chwila może się potłuc") daremnie szukam jego piosenek. Znajduję za to coś innego, czego słucha narrator - piosenkarkę Al Atabę. I wracam do Marcela Khalife.
M. Danielewski we wstępie podkreśla, że autor zaprzecza tezie o nieuchronności konfliktu między światem arabskim i zachodnim lansowanej przez media. W chwili, gdy rozpalają się uprzedzenia do muzułmanów z powodu rzezi na chrześcijanach w Iraku, warto pamiętać o rzeziach Falangi chrześcijańskiej na muzułmanach w Libanie. Autor ksiażki nie pozwala sprowadzić tragedii do wydania sądu wobec któregoś z wyznań.
Youssef Rakha konfrontuje mnie z moim stałym problemem w Indiach. Na temat granic fotografowania. Gdzie mogę jeszcze wtargnąć, a gdzie powinnam opuścić rękę z aparatem. Narrator książki wchodzi na teren Sabry i Szatili, w których 16 września w 1982 roku Falanga, policja chrześcijańskiej partii libańskiej za zgodą Izraela, który interweniował wówczas w Libanie weszła na teren obozu uchodźców palestyńskich i w ciągu 48 godzin dokonała masakry zabijając tam 700-3500 muzułmanów.
rafzen.wordpress.com
UR pisze: "Nic się nie zmieniło z wyjątkiem mojej nagłej potrzeby schowania aparatu. Kolejny raz nachodzi mnie ochota na płacz. To być może najlepsze dotąd miejsce do fotografowania, ale nie chcę robić zdjęć, nie chcę być w posiadaniu aparatu. Zasadniczo nie chcę BYĆ".
Wdzięczna jestem autorowi (Youssef Rakha to zaledwie drugi - obok Nadżiba Nahmuza - poznawany przeze ze mnie egipski pisarz) za Bejrut pokazany jego oczyma. Dotychczas na wojnę libańską patrzyłam tylko przez pryzmat wstrząsającego filmu "Walc z Bashirem".
CYTATY:
- "Wilgotne pocałunki na linii demarkacyjnej, dzika sodomia pomiędzy zabójcą i jego wrogiem, w rytm wybuchów granatów. Penetrowanie odbytów w ruinach domów oraz prośbę o więcej araku i piosenkę w zburzonych barach. Przekonanie, że nikt na końcu nie zwycięża. Nawet ten, kto zabił więcej. Ani kto narzucił swoją władzę i kogo wspiera Syria, Chomeini czy Ameryka."
- "Nie możesz być współczesny nie będąc europejski ("arabskość" znajduje się gdzieś poniżej trzustki")
- "Mam wrażenie, że mieszkanie w jakiś sposób odsłania prawdę o jego właścicielu"
- "Ulice rozgałęziają się i za każdym razem te odchodzące od nich są jeszcze węższe i biedniejsze. Widma męczenników drgają pod moimi powiekami".
- "Czasem myślę, że jesteśmy tu tylko po to, żeby odwiedzać umarłych i trzymać za rękę konających. Aż sami się nimi staniemy"