Sloneczniki

Anwar (Indie 2007 - hindi)

Anwar (Indie 2007 - hindi)

04-05-2014
 - głosy w wyborach w zamian za śmierć muzułmanina
Reżyseria: Manish Jha (Mathrubhoomi: A Nation Without Women) z Biharu
Premiera: 2007
Język: hindi
IMDb 6.8/10
dramat miłosny Lucknow stolica Uttar Pradesh





 Dholpur w stanie Radżastan.


 Pewien młody muzułmanin (Siddarth Koirala)



dręczony koszmarnymi wspomnieniami wysiada z autobusu, by szukać spokoju w opuszczonej świątyni hinduskiej. Jego niezrozumiała obecność w tym miejscu zostaje odczytana jako próba zamachu terrorystycznego. W obawie przed wysadzeniem świątyni w powietrze otoczono ją policjantami dowodzonymi przez Aśoka Tiwari (Yashpal Sharma)




Całą akcją kieruje polityk ze skrajnej partii prohinduskiej. Skupił on wokół obleganej przez policję świątyni mieszkańców z okolicy, których zabawia konkursem patriotyczno-ksenofobicznych pieśni. Przy świątyni pojawiła się też ekipa dziennikarzy, a wśród nich Anita (Manisha Koirala).



Osaczony w świątyni Anwar liczy się z tym,



 
że jako rzekomy terrorysta jak tylko wyjdzie ze świątyni zostanie zastrzelony. Nastawionym wrogo do muzułmanom politykom prohinduskim na rękę byłaby jego śmierć przełożona potem na głosy wyborców...

Siegnęłam po tą historię skuszona tematem relacji hindusko-muzułmańskich, ale film mnie rozczarował.
Zbudowano go na dwóch płaszczyznach czasowych.  Teraźniejszość i przeszłość. Z jednej strony tłum w pomarańczowych szalikach - znaku postawy prohinduskiej



 i często też antymuzułmańskiej czekając na krew pozwala się zabawiać ojczyźniano-histerycznymi pieśniami, sławiącymi moc Indii.



Z drugiej strony zamknięty w świątyni przerażony muzułmanin wspomina zdarzenia, które doprowadziły go do tego momentu, nieodwzajemnioną miłość do Mehru (Nauheed Cyrusi),




podwójnie zdradzoną przyjaźń z hindusem,



relację z  niespełnionym w życiu przewodnikiem duchowym bohatera Master Pashą (Vijaay Raaz).



Czemu film mi się nie podobał? Przecież porusza ważkie dla Indii problemy - honorowe zabójstwo



w reakcji na miłość między muzułmanką



a hindusem, krew niewinnego przelaną po to, by wygrać wybory. Pokazano tu prohinduską przemoc w zwalczaniu wpływów Zachodu (np. pod postacią palenia sklepów sprzedających pocztówki z Walentynkami, prześladowania par zakochanych).
A jednak raziła mnie gra aktorów, którzy tu smęcą i smutaszą w wątkach z trzema nieodwzajemnionymi miłościami. Szczególnie brat Manishy Koirali Siddarth Koirala w tytułowej roli.


Drażniła mnie też symbolika niby jedności Indii:
- muzułmanin wspominając swoją miłość odnajduje się w hinduskim obrazie boskiej pary Kryszny



i jego ukochanej
- podczas wieco - przedstawienia, w które obrasta oblężenie świątyni z rzekomym terrorystą w tłumie gubi się chłopiec w koszulce z trójkolorem - flagą  Indii - Obraz zagubionych w inicjowanych  przez polityków animozji miedzy religijnych?



Nie podobał mi się, mimo że pewne watki obiecywały coś, czego nie spełniły, mimo obecności Vijaya Raaza,

który kojarzy mi się z ciekawymi filmami, mimo melancholii pewnych melodii i obrazów muzułmańskiego Lucknow.





PIOSENKI:
1) Maula Mere Maula Aankhen Teri Kitni Haseen -  (Mithoon, Sayeed Quadri, Roop Kumar Rathod)
2) Lelo Lelo Hamar / Bangla Khula (
Megha Sriram)
3) Dilbar Mera 1 + 2 (Pankaj Awasthi)
4) Tose Naina Lagey / Javenda Zindagi  (Kshitij, Shilpa Rao)