Sloneczniki

Śmierć Iwana Iljicza - Lew Tołstoj

Śmierć Iwana Iljicza - Lew Tołstoj

14-04-2014
Tę maleńką książeczkę wydaną w formie Kolibra przez "Książkę i Wiedzę" 45 lat temu, znalazłam z dziesięć lat temu wśród rzeczy, które mi zostały po kimś bliskim. Śmierć wyrywa nam żywą osobę, zostawia po niej rzeczy do uporządkowania, do oddania, do wyrzucenia (zacieranie śladów?. Niektóre z tych rzeczy zostają jednak z nami. Czy po to,  by ich widok budził wspomnienie osoby, która z jakichś powodów chciała jej mieć?  Tak jest z tą książeczką.  Tytuł "Śmierć Iwana Iljicza" w konfrontacji ze śmiercią jej właściciela poruszył mnie. Wówczas więcej nie zdecydowałam się przeczytać.
Wróciwszy do niej po dziesięciu latach dopiero teraz zobaczyłam przy tytule zapisane długopisem obliczenia:
1910       1828
1828       1910
____       ____
      2            8
Z tyłu książki podano daty śmierci Tołstoja. 82 lata.


dwa lata przed śmiercią

Właściciela tej książeczki  śmierć zaskoczyła, ale wiek jego nastrajał już do myśli o własnej śmierci: kiedy, jak, ile mam jeszcze czasu, co potem, czy jest potem?


Bohater tej opowieści, tytułowy Iwan Iljicz umiera mając lat 45. Historia zaczyna się od wieści o jego śmierci. Jego znajomi z pracy zastanawiają się, kto dostanie po nim posadę. Przyzwoitość nakazuje im dopełnić przykrego obowiązku pojawienia się w domu "pakojnowo" - (rosyjskie słowo na zmarłego). Nie przeszkadza to im cieszyć się na oczekujące ich przyjemności życia typu gra w karty. Łączy ich w tym momencie ze sobą  "zwykłe uczucie radości, że umarł on, nie ja".
Śledząc dalej opowiadanie dowiadujemy się, kim był Iwan Iljicz Gołowin, jak mu się żyło jako dziecku, jako młodzieńcowi, jak wspinał się w hierarchii urzędniczej, jak pokochał, a potem latami rozmijał się aż po zupełną obcość z poślubioną sobie Praskowią Fiodorowną. Widzimy go przy urządzaniu coraz dostatniej wyglądających mieszkań, obkupowaniu się w rzeczy, zabezpieczaniu w karciane rozrywki. Choć rozpoczynając swoją pierwszą pracę wraz z szykownym ubraniem kupił sobie na łańcuszku breloczek z napisem "respice finem" (przewiduj koniec) - nie przewidywał. 


Choroba wkradła się w jego życie niepostrzeżenie. Jej opisowi poświęcił Tołstoj więcej miejsca niż historii 45-letniego życia bohatera. Ten opis to studium wahań między niepewnością a nadzieją,



opowieść o rosnącej rozpaczy, bólu, poczuciu niezrozumienia i osamotnienia. Jedyną osobą, która w odczuciu bohatera rozumie jego stan jest służący Gierasim. Tylko jego zdrowie i chęć życia nie drażnią bohatera. W słowach pomagającego mu Gierasima  - "Wszyscy będziemy umierać. Jakże mam się nie potrudzić?" - Iwan Iljicz czuje współczucie.


Najdłużej pięćdziesięcioośmioletni Tołstoj opisuje samo umieranie. I towarzyszące mu  kłamstwo udawania, że  Iwan Iljicz nie umiera.  "To kłamstwo istniejące wokół niego i w nim samym najbardziej zatruwało ostatnie dni Iwana Iljicza", pisze Tołstoj. Bohatera bardziej niż łagodzony opium ból fizyczny męczy rozterka duchowa: "Było życie, a tu nagle ucieka, ucieka i nie można go zatrzymać... Było światło, a teraz są ciemności. Byłem tutaj, a teraz trzeba tam! Dokąd?"



Czytając te opowieść myślałam to o śmierci bohatera, to ś.p. Henryka, kiedyś właściciela książki, to samego Tołstoja, którego  umieranie zaskoczyło podczas ucieczki z domu,  to mojej własnej. W niepokoju, że mogłabym tak umierać odpychając wszystkich, w rozpaczy, poczuciu, że moje życie to "nie to", że zmarnowałam je. Wydaje mi się, że mojej wiary w Chrystusa wystarczy, by mieć kończąc życie nadzieję na zmartwychwstanie, ale jeśli nie?

Mimo tego, że książka jest bardzo realistycznym wejściem w cudze cierpienie, warto ją przeczytać. Pomóc w tym może świadomość, że w ostateczności zwycięża w niej nadzieja. (Szukał swego poprzedniego zwyczajnego strachu śmierci i nie znajdował go. ... Strachu żadnego nie było, bo i śmierci nie było. Zamiast śmierci jaśniało światło. - Więc to tak! - nagle powiedział głośno. - Jakaż radość!"