Papierowi ludzie - William Golding
Papierowi ludzie - William Golding
27-01-2014
str 180
REBIS Poznań 1995
W swoim czasie książki
Goldinga (szczególnie "Władca much" - także w filmowym ujęciu Petera Brooka - ale i "Spadkobiercy", czy "Chytrus") budziły we mnie niepokój, ale i ciekawość. Tym razem siegnęłam po "Papierowych ludzi" skuszona ich małym wymiarem. Otacza mnie "morze" księżek o Indiach (takie papierowe Indie), więc chciałam pewnego płodozmianu, z góry zakładając, że przeczytanie tej zaledwie 180 stronicowej książki nie zajmie mi dużo czasu.
Książka mnie rozczarowała. W pewnym momencie zaczęłam właściwie znudzona czytać ją po przekątnej, więc to, co piszę jest bardzo subiektywną opinią. Bohater tego monologu to sześćdziesięcioletni pisarz, któremu zdarza się siebie nazywać klownem, który gubi spodnie, prześladowany kilkoma obrazami nieudanych związków, udręczony krytykiem literackim węszącym wokół niego w poszukiwaniu materiału do napisania jego biografii (hiena krążąca wokół zmęczonego sobą narcyza). Jakieś zdrady, szantaże emocjonalne, jakiś grzech być może mimowolnego i zatajonego morderstwa, wspomnienie chłopiecych erekcji, dużo alkoholu i smutek powrotu do domu, w którym czeka na niego cień kogoś, kiedyś bliskiego, od kogo bohater słyszy słowa" Nie masz wprawdzie pojęcia, co to znaczy opiekować się kimś, ale jesteś za słaby, żeby uciec."
Ogólnie nie polubiłam bohatera. Nie budził mojego współczucia, zdarzało mu się mnie mierzić: gdy patrząc na zrozpaczoną córkę konstatuje:" Ale ja nie byłem jej ojcem, tylko obcym, który z obrzydzeniem patrzył na to, co kapało jej z oczu i nosa".
No cóż, zaskakujace zakończenie i język powieści czasem zimny, czasem zabawny zwracał chwilami moją uwagę. Golding pisze:
"Opuszczał mnie wiek średni, zbliżało sie coś bardziej podeszłego i niezbyt mi się to podobało".
Mimo wypisanych cytatów i ciekawego końca, już zaczynam zapominać tę książeczkę.
REBIS Poznań 1995
W swoim czasie książki
Goldinga (szczególnie "Władca much" - także w filmowym ujęciu Petera Brooka - ale i "Spadkobiercy", czy "Chytrus") budziły we mnie niepokój, ale i ciekawość. Tym razem siegnęłam po "Papierowych ludzi" skuszona ich małym wymiarem. Otacza mnie "morze" księżek o Indiach (takie papierowe Indie), więc chciałam pewnego płodozmianu, z góry zakładając, że przeczytanie tej zaledwie 180 stronicowej książki nie zajmie mi dużo czasu.
Książka mnie rozczarowała. W pewnym momencie zaczęłam właściwie znudzona czytać ją po przekątnej, więc to, co piszę jest bardzo subiektywną opinią. Bohater tego monologu to sześćdziesięcioletni pisarz, któremu zdarza się siebie nazywać klownem, który gubi spodnie, prześladowany kilkoma obrazami nieudanych związków, udręczony krytykiem literackim węszącym wokół niego w poszukiwaniu materiału do napisania jego biografii (hiena krążąca wokół zmęczonego sobą narcyza). Jakieś zdrady, szantaże emocjonalne, jakiś grzech być może mimowolnego i zatajonego morderstwa, wspomnienie chłopiecych erekcji, dużo alkoholu i smutek powrotu do domu, w którym czeka na niego cień kogoś, kiedyś bliskiego, od kogo bohater słyszy słowa" Nie masz wprawdzie pojęcia, co to znaczy opiekować się kimś, ale jesteś za słaby, żeby uciec."
Ogólnie nie polubiłam bohatera. Nie budził mojego współczucia, zdarzało mu się mnie mierzić: gdy patrząc na zrozpaczoną córkę konstatuje:" Ale ja nie byłem jej ojcem, tylko obcym, który z obrzydzeniem patrzył na to, co kapało jej z oczu i nosa".
No cóż, zaskakujace zakończenie i język powieści czasem zimny, czasem zabawny zwracał chwilami moją uwagę. Golding pisze:
- o śmierci:
- o wyborze bohatera: między "poniżającym strachem przed własną świętością a bezpieczną świadomością łotrostwa" (od razu można się domyślić, co wybrał bohater nawiązując do trzech krzyży na Golgocie)
- o starzeniu się:
"Opuszczał mnie wiek średni, zbliżało sie coś bardziej podeszłego i niezbyt mi się to podobało".
- o zobojętnieniu z wiekiem:
- o pisaniu:
- o spostrzeganiu świata:
- autoironia bohatera
- o małżeństwie bohatera:
- o egotyzmie:
- o zagubieniu i samotności:
- coś o Indiach:
Mimo wypisanych cytatów i ciekawego końca, już zaczynam zapominać tę książeczkę.