Rozmowy nad Nilem - Nadzib Mahfuz
Rozmowy nad Nilem - Nadzib Mahfuz
11-11-2013
Świat Książki 2008
Tharthara Fauq An-Nil 1966
z arabskiego tłum. Jacek Stępiński
str. 175
Na barce przywiązanej do brzegu Nilu wieczorami w czas panowania w Egipcie Nassera spotyka się od lat kilku ludzi, ludzi w kryzysie, przelewających miedzy sobą słowa, z próżnego w puste, uciekających od rzeczywistości w palenie haszyszu. Wśród nich główny bohater Anis Zaki, człowiek z bolesną przeszłością, urzędnik zanurzony w wizje wywoływane paleniem nargili, aktor Ragab al-Qadi, który schronienia szuka w seksie. Mustafa Raszid, przykuwający uwagę adwokat, żonaty z rozsądku, dla pieniędzy, ktoś, kto szuka potwierdzenia w nałogu. Ahmed Asr, szczęśliwie żonaty urzędnik, ojciec dorastającej córki, wiara muzułmańska czyni go człowiekiem poważnym, a jednak coś chce znaleźć na barce w rozmowach, towarzyszących codziennemu paleniu sziszi. Między tymi ludźmi pewnego dnia pojawia się budząca ich zainteresowanie i czasem nieufność dziennikarka Sammara. Pisze ona sztukę i na barce szuka materiału do zbudowania scenicznych postaci. Obserwując, notując, zastanawiając się, kogo uczynić bohaterem swojej sztuki, o kim pisać: o zaangażowanych, pełnych poświęcenia i nudnych sloganów, czy o "dobijających dowcipem", ludziach, którzy żyją bez idei. Spędzają czas na rozrywkach, by zapomnieć, że wkrótce pozostaną po nich kości, popiół, trochę żelaza, azot i woda (...), ludziach którzy przypominają nowoczesne obrazy. Jeden jest podobny do drugiego.
Pewnego dnia w ich życiu wydarzy się sytuacja, która okaże się próbą dla ich odwagi i sumienia....
O czy rozmawiamy? O ludziach, o zdarzeniach, czy o ideach? Co jest miarą naszych rozmów. Jak dalece nudziłabym się lub czuła rozdrażnienie lub czczość czytając je spisane w jakiejś książce.
Dobrze, że to króciutka książeczka. Noblista z 1988 roku, Nadżib Mahfuz,
dwadzieścia dwa lata wcześniej sugestywnych językiem pisze o ludziach w kryzysie moralnym. Denerwują mnie bardzo. Obrazy są plastyczne, jest się nad tym Nilem, chce się wyjść wcześniej z barki, by nie słuchać bohaterów, którzy popalając nargile przerzucają się myślami:
- Odwołując się do absolutu, uciekasz przed odpowiedzialnością.
- Cierpimy na brak treści, a nie na brak ludzi.
- W rzadkich chwilach wytchnienia od pracy absurdalność dopada mnie jak ból zębów.
Głosząc pochwałę swojego życia na barce, do którego doczepiona jest rzeczywistość ich pracy, czy rodziny.
W różnych instytutach i radach rozwiązłość jest obrzydliwością, a u nas jest ona wolnością. Kobiety to tradycje i rodzinne dokumenty, ale na naszej barce mają one czar dorastających dziewcząt. Księżyc - zastygła planeta - jest u nas poezją. Gdzie indziej szaleństwo uważa się za chorobę, ale tutaj to filozofia. Gdzie indziej coś jest czymś, ale na naszej barce to samo nie znaczy nic.
Palą, zapadają w letarg i nagle budząc się rzucają między siebie pytania:
- Po co jest ruch?
- Jaki ruch?
- Jakikolwiek.
Nie potrzebując odpowiedzi, wracając w swoje wizje.
Książka żyjącego w latach 1911-2006 pisarza egipskiego Nadżiba Mahfuza
wzbudziła we mnie refleksję, np nad granicą tego, na ile możemy uprzedmiotowić drugą osobę czyniąc ją obiektem, w momencie obserwacji lub tzw uwieczniania w zapisie czy fotografii. Bliska mi też jest myśl bohaterki związana z tym pytaniem: Wierzę, że w każdym człowieku kryje się bohater. I zupełnie absurdalnie w to, że napój podany życzliwą ręką koi ból.
Rozglądam się więc wokół wypatrując, czy ktoś poda mi parującą herbatę i zastanawiam się, czy mam taką swoją barkę nad Nilem, uciekając na którą w nawiasie stawiam resztę swego życia?