Sloneczniki

Mediolan - Dworzec Centralny, kościół św. Ambrożego - IX 2013

Mediolan - Dworzec Centralny, kościół św. Ambrożego - IX 2013

01-11-2013
- Dworzec Centralny, Bazylika św. Ambrożego
Zdjęcia Tamanny.


Z Cagliari na Sardynii samolotem do Bergamo,



stamtąd dluuuugo autobusem do drugiego co do wielkości po Rzymie miasta Włoch, prawie półtoramilionowego Mediolanu.



Na Dworzec Centralny i podmiejską koleją do Cesate.




Znowu podmiejską kolejką



 na  Milano Centrale, na dworzec główny Mediolanu. Mieszanina secesji i art deco?



Architektura opiewająca moc totalitaryzmu,



tu faszystowskiego - pompatyczna budowla



naprzeciwko której wieżowiec, na który dokonano zamachu niedługo po ataku na World Trade Center.  Oprócz dewastacji budynku nic się nie stało, ale ludzie w Mediolanie przeżyli moment grozy.



Mamy zaledwie dzień na Mediolan, więc bagaż zostawiamy w hotelu, w którym lubią zatrzymywać się Arabowie,



a którego pracownicy chodzą w przerwie obiadowej modlić się różańcem do pobliskiego klasztoru.



Zaczyna się nasz dzień w Mediolanie. Miasto, o którym tylko wiem, że ma operę La Scalę i bogato ozdobioną rzeźbami katedrę, już na początku urzeka mnie takimi o to detalami:



Teresa, moja przewodniczka po mieście,



 w którym żyje od bardzo wielu lat,



postanawia pokazać mi najpierw najstarszy kościół Mediolanu,





 - Basilica Martyrium, kiedyś poświęconą zabitym w tym miejscu przez Rzymian chrześcijanom, dziś  bazylikę pod wezwaniem świętego Ambrożego, Santo Amrosio, z czwartego wieku. Mówi się o nim, że pszczoły wlatywały do jego ust nie czyniąc mu szkody,  co czyni go opiekunem pszczelarzy. On sam mawiał m.in: aby oszukać kobietę, potrzebny był wąż, ale aby oszukać mężczyznę, wystarczyła kobieta. Albo diabeł goni za hałasem, Chrystus szuka ciszy. Czy też zbyt często czyste sumienie jest tylko rezultatem marnej pamięci.



W kościele - krypta z jego szczątkami z początku poprzedniego tysiąclecia. Obok niego leżą szczątki świętych Gerwazego i Protazego, braci umęczonych za wiarę za Nerona lub Dioklecjana. Ze szkieletów otulonych w biel,  szkarłat i złoto tkanin niewiele pozostało, ale pamięć o ich wierze trwa w Mediolanie.



 Zanim jednak dojdę do krypty porywa mnie widok romańskich krużganków wśrod, których gromadzili się kiedyś przygotowywani do chrztu katechumeni.



Trudno oderwać oczy od  kolumn



Ozdabiające je rzeźby



zaskakują, bawią,



rozbrajają mnie.



Także na ambonie.



Jeszcze tylko spojrzenie w mijane drzwi,



 i żal, że już opuszczam krużganki bazyliki świętego Ambrożego.



Mijając kamienicę ozdobioną głowami rodu (no właśnie  jakiego rodu? Viscontich? Ci rzeczywiście panowali tu przed rodem Sforzów w XIV/XV wieku)



mężczyzn kiedyś pełnych władzy, dziś znieruchomiałych w kamieniu,



daję się Teresie prowadzić.  Czasem zatrzymując się przed jakąś kamienicą,



sceną uliczną.


Dokąd?  Ku Colonne di San Lorenzo




blisko bazyliki San Lorenzo Maggiore



Obok biegnie ulica Piusa IV piętnastowiecznego papieża,


zdj, z wikipedii

urodzonego w Mediolanie w rodzie  Medyceuszy. To on zakończył Sobór Trydencki.

Zastanawiam się, czego pozostałością są kolumny  San Lorenzo przy  Corso di Porta Ticinese,



pod którymi w dzień siadają zakochani, wysypiają się zmęczeni,



 a w nocy szalejąc nie dają spać



mieszkańcom okolicznych domów młodzi.




To miejsce ma swój czar.



Chciałoby się tu zatrzymać na dłużej,



 ale jeśli chcę przebiec dziś jak najwięcej w Mediolanie, to...Tak, tak, idę już dalej, Teresko.

Mediolan bez katedry Narodzin Świętej Marii? Bez La Scali i Leonarda da Vinci? To już w następnym poście.