Sloneczniki

Hinduskie zaślubiny - Sharon Maas

Hinduskie zaślubiny - Sharon Maas

01-10-2013
ang. tytuł: Of Marriageable Age (1999)
 tłum. Dariusz Wojtowicz
Prószyński i S-ka
Warszawa 2012
str. 775


I'm a black hindu, mówi o osobie urodzona 62 lata temu w Gujanie (do roku 1966 Brytyjskiej) Sharon Maas,



córka  walcżącej o prawa kobiet feministki  i zakorzenionego w marksizmie polityka, dziecko ateistów, wychowane w kulturze chrześcijańskiej, z wyboru hinduistka, która za swego guru uznaje  Ramanę Maharshi



Kultura Indii jest jej tak bliska, że w ostatnim czasie napisała swoją wersję Mahabharaty (Sons of Gods), a przedtem trzy powieści, których tłem są Indie. Nie wiem, czy tłumaczone są dwie kolejne (Speech of Angels i Peacocks Dancing), ale debiut - tak. Hinduskie wesele  już samą  okładką (i oczywiście polskim tytułem)



zapowiada czytadło.  I tak właśnie jest: powoli odsłaniane tajemnice rodzinne, krzyżowanie się losów ludzi z Gujany, Indii (Bombaju i Madrasu), czy Londynu. Bramini, Brytyjczycy okupujący Indie, Afrykanie czy Indusi w Gujanie. Podziałów jest dość, by stworzyć różnym miłościom wystarczającą ilość przeszkód, by można było tracić i odzyskiwać nieślubne dzieci, podejrzewać zdrady, przysięgać sobie dozgonną miłość i męczyć się w małżeństwach z innymi. Gwałty, obłęd, strach przed kazirodczą miłością, magia leczących rąk, trędowate ratowane z powodzi monsunowej, szukanie swej tożsamości w promiskuizmie, w wykształceniu, w służbie innym, dwie wersje odzyskiwania bądź budowania relacji z ojcem. 775 stron poświęconych "wszystkim gąsienicom świata i ukrytym w nich motylom".  Sama się w tym motcie odnajduję.:)
Poszczególne rozdziały na przemian przedstawiają losy
  • zakochanej od dziecka w Brytyjczyku Savitri, tamilskiej córki kucharza
  •  Nata, adoptowanego przez brytyjskiego lekarza sierotę, potem odkrywającego w Londynie  z różnymi kobietami przyjemność zmysłową studenta medycyny
  •  Saroj, zbuntowanej przeciw ojcu i aranżowanemu małżeństwu córki osiadłych w Gujanie braminów indyjskich zaprzyjaźnionej z Afrykanką z Gujany, Trixie (czy autorka odtwarza w niej siebie?). 

Historia dzieje się w Tamilnadu 1947 roku, w Madrasie 1921 roku,


 w Gujanie jeszcze brytyjskiej, a po 1966 roku już niezależnej,


W Indiach już wolnych albo kolonizowanych jeszcze przez Brytyjczyków, w zdobywanym przez Japończyków w czas II Wojny Światowej Singapurze.


Autorka skacze po miejscach, zmieniając czas zdarzeń, to cofając się, to wychodząc naprzód. Stopniowo tworząc z puzzli całość, wyjaśniając kto jest kto. Udaje się jej rozbudzić moją ciekawość, ale w miarę wyjaśniania rozczarować. Zgodnie z angielskim tytułem - Of Marriable Age -  bohaterowie w różnym momencie swego życia (czasem mając 14 lat) osiągają wiek gotowości do małżeństwa. Wydarzenia kręcą się więc wokół pragnienia i niemożności poślubienia ukochanego, przymuszania do ślubów, opierania się temu przymusowi. Powtarza się układ pan/służąca przekraczany miłością albo tylko fascynacją erotyczną. Niezależnie od tego, czy chodzi o uczucie czy tylko nadużycie władzy, dziecko i tak może się pojawić, wnosząc do powieści swoją porcję dramatyzmu.

Przebiegam czytając przez obrazy Indii:
czarną kreską obrysowane oczy dziecka,


również czarny punkt namalowany po środku jego czoła, w podziękowaniu za poczęcie syna z ogoloną głowa pielgrzymka w tamilskie święto świateł Dipam


 do świątyni Śiwy w Tiruvannamalai,


książki które mogą ocalać umęczoną duszę (Bhagawatgita i poezja Tagore), bliska mi słabość przy czytaniu Mahabharaty do  outsidera Karny zamiast do herosa Ardźuny,



kobieta latami bita przez mężczyznę za rodzenie zabijanych od razu córek,



 wioska walcząca o przeżycie podczas powodzi po monsunie



uleczenie zrozpaczonej dzięki spojrzeniu w oczu guru Maharshi, szukanie w bezsilności pomocy u Gandhiego, indyjskie przedkładanie obowiązku wobec rodziny nad własne pragnienia, hinduskie w odczuciu autorki życie teraźniejszością (Przeszłość minęła, a obowiązkiem człowieka jest we właściwy sposób radzić sobie z teraźniejszością; ta z kolei ustąpi miejsca przyszłości, która nie istnieje sama w sobie, ona też stanie się teraźniejszością)
No cóż, czytało mi się to nieźle, choć  pod koniec zapał ostygł, a i język bawił (nie wiem, na ile to zasługą  tłumacza: oczy - dwa ciemne stawy pełne emocji - ?). A jednak śledziłam losy bohaterów - bollywoodzko splątane -  wyobrażałam sobie te wszystkie obrazy drzew ramsity, tamaryndowców


bugenwilli, oleandrów, drzew mango i rozkładających wśród nich swój ogon pawi,



czy przekonywanych łagodnym słowem do niekrzywdzenia węży.


Wplecione w akcję składniki indyjskiej egzotyki, podobnie jak rozróżnienia między erosem i agape, kamą i bhakti, informacje o sari noszonym od pierwszej miesiączki dziewczynki, czy czerwonym kolorze ślubnego sari przedstawianego jako symbol krwi panny młodej, która oddaje życie dając się poślubić. Of marrieable age.

W tej opowieści czuje się fascynację autorki  prawdziwymi Indiami, tymi skrytymi za chaosem, brudem, szaleństwem i brzydotą - Indiami ducha