Sloneczniki

Auschwitz - Birkenau - czerwiec 2013

Auschwitz - Birkenau - czerwiec 2013

26-06-2013
- koncert "Cierpienie niewinnych"
Auschwitz  - Birkenau - czerwiec 2013W upalny weekend przez całą Polską - z dziesięć godzin jazdy - pojechałam do Oświęcimia na koncert "Cierpienie niewinnych". Do koncertu pozostało kilka godzin, więc przez Bramę Śmierci

weszłam na teren Birkenau- Auschwitz II.

Ogromne połacie  trawy, poprzecinanej, płotami z drutami kolczastymi,

drewniane budki wartowników, baraki,

ceglane ruiny. Trudno mi było wejść w historię ludzi, którzy nie przechodzili przez tą bramę spacerowym krokiem, dręczeni tylko przez upał. Na torach kolejowych, którymi wagonami wwożono ludzi stoi jeden z tych wagonów. Przywieziono nim kilkuset Węgrów. Słyszę głos przewodniczki, która mówi, że dopiero, gdy otwarto drzwi, wiadomo było, kto ze ściśniętych w tłoku ludzi już nie żyje. Dziś wagon pokryty jest w każdym możliwym miejscu kamieniami – co oznacza ten żydowski symbol, który zauważyłam już w "Liście Schindlera"?

Między kamieniami podsychające w skwarze róże.

Przecinam tory i skręcam w prawo.

Wśród ruin ceglanych kominów zdjęcia ludzi, którym podczas selekcji na rampie wyznaczono od razu drogę śmierci. Czy wiedzieli o tym, co ich spotka za chwilę? Te zdjęcia są dziełem jednego z Niemców. Gdy wyzwolono więźniów szukali oni wśród rzeczy zbiegłych faszystów czegoś do jedzenia. Jedna z Żydówek znalazła zdjęcia, na których zobaczyła swoją nieżyjąca rodzinę. Właśnie te zdjęcia teraz oglądam.W gardle mnie nagle dławi, gdy patrzę na plecy odchodzącego chłopca.

W za dużym palcie, w za dużych butach. Nigdy nie poznam jego twarzy. Już odwrócił się od nas żyjących.

Po drugiej stronie torów baraki tych, którym pozwolono żyć dalej, by mogli służyć Rzeszy swoją niewolniczą pracą.

Oko odpoczywa na widok brzozy (myślę, że nazwa Birkenau, pochodzi od brzóz, które rosły w tej okolicy). Coraz trudniej czytać. O  eksperymentach medycznych na ludziach, zastrzykach fenolu wstrzykiwanych dzieciom zaraz po urodzeniu. Pod jednym z baraków stoi drewniany wóz , którym zwożono trupy.

Cyklon B przywożono do komór gazowych ambulansem medycznym, słyszę słowa przewodnika. Wchodzę do jednego z baraków.

Nary drewniane.

Pustka po ludziach, którzy tu krzyczeli, płakali, klęli, modlili się, Pewną nadzieję daje mi wpadające właśnie przez okna do środka światło. Czy też w nim szukali pociechy? Czy ją znajdowali?

Idę dalej ku rzędowi topól.

Czy wyrosły już później? Wśród nich ziemia, która przyjęła popioły pomordowanych i ruiny wysadzanych w powietrze komór gazowych.

Zwyciężeni próbowali zatrzeć ślady zbrodni. Dłużej stoję modląc się przed kratą osłaniającą idące w dół schody. Tymi schodami w dół szli ku "łaźniom" wybrani na  śmierć – dzieci, kobiety, starcy, chorzy.

Już teraz ci, którzy się tu za nich modlą, lub w rozpaczy utraty wiary milczą po prostu, kładą tu kamyk pamięci.

Dalej ogrom kamieni pomnika ofiar wszystkich narodów.

Z napisami

w różnych

językach.

Na końcu torów, które dowoziły ludzi do komór: ktoś ustawił z drutu jakby cień ludzi.

Tych, którzy tu byli, a dziś mogą czasem tylko upomnieć się o naszą pamięć.

Wydaje mi się, że mijając budkę wartowników

opuszczam teren obozu.

Oddycham z ulgą.

Jednak dalej znowu przestrzenie kolejnego zagospodarowywania terenu. Przywożono coraz więcej ludzi. Obóz się rozrastał. Dobudowywano nowe pomieszczenia,

baseny.

Na końcu budynek, gdzie segregowano rzeczy więźniów – tzw. Kanada.

Tu też więźniów odwszwiano, golono im głowy. Pośpiesznemu pozbawianiu włosów, by utrudnić ucieczkę,  towarzyszyły szyderstwa faszystów, szczególnie wobec poniżonych kobiet. Pustka korytarzy. Wieżyczki strażników widoczne przez okna.

Zatrzymuję się w sali

ze ścianą zdjęć zabranych przywożonych tu ludziom.

Trudno mi odejść od tych twarzy. Od tych urwanych tu nagle losów, zatrzymanych uśmiechów,

minionej radości.

Jeszcze jedna twarz,

jeszcze jedna.

Znowu czyjaś historia.

Powaga spojrzenia.

Objęcie czyjegoś ramienia. Czyjaś nadzieja,

obietnica wspaniałej przyszłości,

tęsknota,

odwaga w patrzeniu w twarz temu, co mnie spotyka.

Telefon dzwoni i dzwoni. Mam wracać,

 

niedługo zacznie się koncert pamięci niewinnych, upamiętnienie muzyką ich cierpienia.

W specjalnie po to wybudowanej scenie nie daleko bramy Śmierci. Obok muzyków na scenie kilkunastu biskupów i rabinów. Z inicjatywy założyciela drogi naokatechumenalnej Kiko Arguello spotkanie chrześcijan i żydów na wspólnej modlitwie. Zakończonej proszeniem o błogosławieństwo Boga dla nas wszystkich. Wśród widzów osiem tysięcy Polaków,

przedstawicieli tysiąca wspólnot neokatechumenalnych

w Polsce i tysiąc osób  spoza Polski, z Hiszpanii, Rosji, Słowacji, Niemiec, Francji, z Ameryki. Koncert znam już z filmu na YT, z Nowego Jorku,  z fragmentów np Espada w odniesieniu do słów  najbardziej znanej matce żydowskiej przepowiadających śmierć syna: "a twoje serce miecz przebije" i "Una gran seńal", czy motyw zmartwychwstania w śpiewie "Ressurexit". Niemniej  przeżycie go na żywo właśnie w tym miejscu ma swoiste znaczenie. Znowu najbardziej mnie porusza rozdzierająco zaśpiewana żydowska modlitwa za zmarłych Ale Malei Rahamim. Budzi tęsknotę za każdym, którego nieobecność opłakuje. Ale  wrażenie też na mnie zrobiła  wspólnie ze starszymi braćmi w wierze, jak nazwał Jan Paweł II żydów, odśpiewana modlitwa Shema Israel  – słuchaj Izraelu, nie będziesz miał innych bogów przede mną...kochaj bliźniego jak siebie samego..

Po zakończonym koncercie tysiące ludzi

zmierza ku autobusom mijając tory prowadzące do Birkenau,

Bramę śmierci, druty kolczaste z wieżyczkami. Patrząc na ten tłum, myślę o zupełnie inaczej przemierzającym tę drogę tłumach wiezionych do obozu. "Przemija postać świata". Oby nie pamięć.