Sloneczniki

Amaar Bhuva (Indie 2002 - bengalski)

Amaar Bhuva (Indie 2002 - bengalski)

10-05-2013
- kto tańczy w moim sercu odwieczny taniec życia i śmierci?
Reżyseria:Mrinal Sen (Khandhar, Aaksh Kusum, Kharij, Bhuvan Shome, Genesis)
Scenariusz: wg opowiadania Afsara Ahmeda
Produkcja: P.D. Gupta
Playback: Srikanta Acharya
Muzyka:Debajyoti Mishra
Zdjęcia: Abhik Makhopadhyay
Nagrody: na Festiwalu w Kairze (dla reżysera, za rolę - Nandita i nominacja do Złotej Piramidy za film)

Premiera: 2002
Gatunek:dramat rodzinny
Tytuł: This, My Land (Oto mój kraj)
Język: bengalski
Ocena: IMDb 6.4



Sakhina (Nandita Das)




 i  Nur (Sasawata Chatterjee) rozwodzą się ze sobą. On wyjeżdża do pracy w Zatoce Perskiej. Po kilku latach wraca bogaty i z żoną.



Sakhina w między czasie wychodzi za mąż za  Mehera (Koushik Sen). Mają już troje dzieci.



Nur i Meher są kuzynami, a teraz zaczyna ich też łączyć więź pracy. Nur zatrudnia Mehera przy pracy fizycznej, więc losy obu rodzin  krzyżują się...






Ten film, którego akcja rozgrywa się w muzułmańskiej wiosce, rozpoczyna się i kończy piękną pieśnią Rabindranatha Tagore, śpiewaną przez Srikantę Achryę. Wprowadza ona nas w delikatnie przedstawioną, w niedopowiedzeniach, w milczeniu i spojrzeniach historię miłości kobiety do dwóch mężczyzn, swego byłego




i obecnego męża



I ich miłości do niej.
Mimo długów, ciężkiej pracy w polu, w domu, troski o dzieci Sakhina czuje się ze swoim mężem Meherem bardzo szczęśliwa.



Widzimy, jak cieszą się swoją obecnością, jak na siebie patrzą, jak się do siebie uśmiechają,




jak odwracają do siebie plecami, by za chwilę zamknąć siebie w ramionach.


Rozbraja scena radości, gdy Meherowi udaje się ucieszyć żonę zakupem upragnionego radia. Podobnie, jak bawi scena jego uciekania przed wierzycielem - powtórzenie przed chwilą obejrzanego przez Mehera filmu z Charlie Chaplinem. Chociaż dla upokorzonego Mehera nie ma w tym nic zabawnego. To moment, który może zadecydować o wieloletnim rozstaniu z rodziną i szukaniu szczęścia w dorabianiu w mieście lub w krajach arabskich. Jeśli nie przyjmie pomocy byłego męża Sekheny. Ale jak przyjąć tę pomoc z godnością, nie czując się tym zażenowanym, poniżonym?
Pięknie pokazano relacje w tym filmie, raczej w obrazach niż w słowach. Zawikłane, a jednak pełne współczucia, zrozumienia. Symbolizowane przez złoty kolczyk - kiedyś dar miłości, teraz pomoc w spłacie długów. Wyraźnie widać, że zerwana więź męża i żony, mimo trzech razy powtórzonego słowa talaq, talaq, talaq, mimo szczęśliwego dzielenia już życia z kimś innym, pojawienia się dzieci z innym,  trwa nadal. Z dala, w niespełnieniu, w spłoszeniu przy spotkaniu, zbyt długim spojrzeniu, nagłym milczeniu, uśmiechu.
Gdzieś daleko w tej historii słychać echo okrucieństwa, krwi, wybuchów i pożarów, które towarzyszą konfliktom między hindusami i muzułmanami. Tu bramin i muzułmanie spotykają się z dużą serdecznością, w duchu gościnności.





Co rano dzień zaczynany pianiem kogutów, brzęczeniem bransolet na rękach, dzwoneczków na nogach. I historia urwana w pół słowa w spotkaniu tych dwóch małżeństw. Skomentowana płaczem dziecka, krakaniem wron i przejmującym śpiewem.
Bengalskie kino mistrzów znam tylko z pojedynczym filmów Satyajita Roya i Rithwika Ghataka. Teraz kolej na Mrinala.


Właśnie (wdzięczna YT za cykl jego filmów z napisami) zaczęłam  oglądać  "Akaler Sandhane". Bardziej już społeczne w temacie niż kameralna historia miłosna z muzułmańską wioską bengalską w tle.

P.S. Zawsze cieszę się widząc Nanditę Das (traktuję ją jak obietnicę dobrego filmu - reż. Firaaq, role w Bawandar, Fire, Pitaah), ale tu wolałabym chyba nieznaną mi twarz.